sobota, 18 lutego 2017

Rozdział III

(Diana)
Przed oczami widziałam ciemność. Jedyne, co odczuwałam, to ogromny ból głowy. Ostatnie, co pamiętam to to, że wygrałam z Gregorem pojedynek w piciu wódki. Wolę nie myśleć o tym, co wczoraj mogłam wyprawiać. Pewnie nieźle się skompromitowałam. Na dodatek Michael tam był. Co on sobie mógł o mnie pomyśleć...
Dłonią zaczęłam szukać telefonu. Spojrzałam na szafkę nocną. Zobaczyłam szklankę wody i tabletkę. Mogłam się domyślać, że ktoś pomyślał, że mogę mieć kaca. W duchu, dziękuję tej osobie. Wzięłam do ręki telefon, na którym leżała karteczka z napisem: Wypoczywaj spokojnie, jak wstaniesz, zadzwoń do mnie. Numer zapisałem w twoim telefonie. Michi. A więc, to on się mną zaopiekował. Będę musiała mu podziękować przy najbliższej okazji. Bez wahania wzięłam tabletkę i popiłam wodą. Nie dawały mi spokoju dźwięki dochodzące z kuchni. Miałam chęć zejść na dół i nawrzeszczeć na Stefana, ale przy moim kacu, to byłby nienajlepszy pomysł. Postanowiłam upomnieć kuzyna, żeby lepiej mnie dzisiaj nie denerwował. Wstałam z łóżka i ruszyłam w stronę drzwi. Szłam wzdłuż korytarza. Później musiałam jeszcze pokonać nieszczęsne schody i dojść do kuchni. Z przymkniętymi oczami i z ręką na czole wyłoniłam się zza ściany.
-Stefan, błagam cię. Bądź ciszej głowa mi pęka. - O dziwo, dostosował się do mojej rady. Ulga. Tylko tak można to określić. Uniosłam lekko głowę, żeby na niego spojrzeć. Zaskoczyło mnie to, co zobaczyłam, a raczej kogo zobaczyłam. Po raz kolejny rozpłynęłam się w tych niebieskich tęczówkach. Znowu miałam ochotę wpatrywać się w nie godzinami. Widząc je, zapominam nawet o tym głupim bólu głowy. Nagle spostrzegłam się, że macha przed moimi oczyma dłonią. Chyba za długo rozmyślałam. Doszedł do mnie jego głos.
-Halo. Ziemia do Diany. - Odkąd go spotkałam, zbyt często się wyłączam.
-Już, już, już. Nie machaj tą ręką bo mnie jeszcze zahipnotyzujesz. - Tak naprawdę to już dawno mnie zahipnotyzował swoimi oczami. - Co ty tutaj robisz?
-No wiesz. Wpadłem do ciebie, bo pomyślałem sobie, że będziesz mieć niezłego kaca i... zaraz będzie gotowy rosół. - Mężczyzna w kuchni? Piękny, a zarazem rzadki widok. - Podobno najlepszy na kaca. - Szepnął mi na ucho.
-Pachnie cudownie. - Podniosłam pokrywkę garnka do góry. Od razu mój węch wyczuł niesamowity zapach. Coś czuję, że zapowiada się pysznie. - Z chęcią spróbuję. - Odwróciłam się w stronę chłopaka i posmutniałam. - Przepraszam.
-Ale za co ty mnie przepraszasz? Nic złego mi nie zrobiłaś przecież. - Uśmiechnął się. Podszedł do mnie i chwycił mnie za dłoń. Ciarki zaczęły przechodzić po moim ciele. 
-No wiem, ale wczoraj... zachowałam się fatalnie. Nie potrzebnie tyle piłam. To wszystko przez tą butelkę. Nie chciałam grać, ale uległam presji. Nie chciałam brać wyzwania, bo... zresztą nie ważne. W dodatku później film mi się urwał. Musiałam się okropnie zachowywać i wygadywać głupoty. Przepraszam. - Mówiąc to wszystko bawiłam się rękoma. Bałam się mu teraz spojrzeć w oczy, nie wiedziałam czego mam się spodziewać. - A jeszcze muszę ci podziękować. Domyślam się, że to ty zostawiłeś dla mnie wodę i tabletkę na kaca. - Patrzyłam cały czas w podłogę.
-Diana. Popatrz na mnie. - Nie zareagowałam na jego prośbę. Położył palce na mój podbródek i uniósł go tak, że musiałam spojrzeć na niego. - Nie masz za co przepraszać. Naprawdę. Zaraz po tym szybko usnęłaś. - Spojrzał na mnie z czarującym uśmiechem. Był tak blisko mnie. Doskonale czułam zapach jego perfum. Nasze twarze zaczęły się do siebie przybliżać. Nie mam pojęcia czy to moja zasługa, czy jego. Jeszcze centymetr, a nasze usta by się złączyły. Nie doszło tylko do tego, przez głupi dzwoniący telefon.
-To ja może się wykąpię i później zjemy ten pyszny rosół. - Uśmiechnęłam się idąc w stronę schodów. Musiałam nieźle uważać, żeby się nie przewrócić, bo nadal byłam lekko oszołomiona.
-Jeszcze nie spróbowałaś, a mówisz, że pyszny. - Powiedział to tuż przed odebraniem telefonu. Nie chciałam przerywać, więc się tylko uśmiechnęłam w jego stronę.
Wykąpałam się dosyć szybko jak na mnie. Cały czas myślałam o tym, co prawie się wydarzyło. W środku, byłam wściekła na osobę, która zadzwoniła w tamtym momencie, ale z drugiej strony może to i lepiej, w końcu to przyjaciel Stefana. Nie powinno między nami być czegoś więcej. Jedyne na co powinnam pozwolić to przyjaźń i tak chyba powinno zostać. Ubrałam się szybko i wysuszyłam włosy. Zrobiłam wdech i wydech, i zeszłam na dół.
-O, już jesteś. Zdążyłem właśnie nakryć do stołu.
-Szybki jesteś. - Uśmiechnęłam się. Spróbowałam rosołu i muszę przyznać, że lepszego nigdy nie jadłam. - Przepyszny. Chyba będziesz musiał częściej wpadać i gotować. - Głowa przestała mnie boleć. Michael jednak wie, co dobre na kaca. Kiedy zjedliśmy wspólnie posiłek, usiedliśmy na kanapie. - Tak właściwie to muszę cię o coś zapytać. - Kiwnął lekko głową na znak, żebym mówiła dalej. - Gdzie tak właściwie podziewa się Stefan i jak się tu znalazłeś? - Te dwa pytania miałam w głowie od dłuższego czasu.
-A co? Tak źle ci w moim towarzystwie? - Zaśmiał się.  - Przyszedłem dosyć rano i mu powiedziałem, że rosół mogę dla ciebie ugotować, bo pewnie będziesz miała niezłego kaca. Oczywiście musiał się przy tym zaśmiać i powiedzieć jakiś dwuznaczny komentarz, ale dodał później, że musi wyjść z domu i wróci wieczorem, a póki co, dom jest pod naszą opieką.
-Na początku mnie trochę denerwowały chłopaków zaczepki, ale teraz jest to trochę zabawne, bo zachowują się jak dzieci z podstawówki. - Zrobiłam krótką przerwę. - Dobra, no to teraz mi opowiadaj o tym, co robiłam wczoraj na imprezie. Oczywiście, po tym moim pojedynku z Gregorem. - Złapałam się za głowę. To okropne mieć lukę w pamięci i potem pytać się kogoś o to, aby opowiadał, co wtedy się robiło.
-Zaraz po tym usiadłaś obok mnie, powiedziałaś, że jestem dla ciebie kimś ważnym. Chciałem, żebyś poszła spać, ale stwierdziłaś, że dobrze się czujesz. Po tych słowach wstałaś i mało co nie upadłaś. Złapałem cię, ale i tak zemdlałaś. Zaniosłem cię do pokoju i przyniosłem niezbędne rzeczy na kaca i się ulotniłem z imprezy. Tyle. Nie było tak źle. - Puścił do mnie oczko.
-Eee, myślałam, że gorzej będzie. - Odetchnęłam z ulgą.
Rozmawialiśmy jeszcze dobre kilka godzin. Zrobiło się ciemno na dworze i Michi musiał już iść. Postanowiłam odprowadzić go do drzwi. Przytuliłam go mocno na pożegnanie. Z uścisku wyrwał nas głos Stefana.
-O widzę, że gołąbeczki nie mogą się rozstać. - Zachichotał.
-Jak cię zaraz palnę w ten pusty łeb, to może zmądrzejesz. - Spojrzałam na niego karcąco.
-Spokojnie już wam nie przeszkadzam. - Uniósł dłonie, udając niewiniątko i oddalił się w głąb domu.
-Ach ten Stefan... - Westchnęłam.
-W takim razie tak jak ustalone. Widzimy się jutro o 19. Nie zapomnij tylko. - Michael udawał poważnego.
-Nie zapomnę, nie zapomnę... - Na pożegnanie dałam mu buziaka w policzek i odprowadziłam wzrokiem do samochodu. Odwrócił się jeszcze na chwilę w moją stronę i mi pomachał na pożegnanie. Stałam na dworze jeszcze kilka minut. Jedyne co musiałam jeszcze zrobić to porozmawiać ze Stefanem. Weszłam do domu i szukałam go wzrokiem. Dostrzegłam go w kuchni przy stole. Usiadłam naprzeciwko kuzyna i wpatrywałam się w niego.
-Możemy porozmawiać? - Zapytałam, ale nie czekałam na odpowiedź. - Musicie się wszyscy wtrącać w moje życie? - Spojrzał na mnie zaskoczony.
-Nikt się przecież nie wtrąca. - Wzruszył ramionami.
-Nie? A mam ci przypomnieć wasze ciągłe docinki względem mnie i Michaela? - Coraz głośniej mówiłam. - To niby nie jest wtrącanie w moje życie? Co wy sobie wyobrażacie? Co? Chcecie nas zeswatać? Wątpię, żeby wam się to udało. Jesteśmy tylko przyjaciółmi. - Spojrzałam na niego karcąco.
-Co wam szkodzi spróbować być razem? Ładna  byłaby z was para... - Przerwałam mu.
-A nie pomyślałeś, że gdybym z nim była, a później byśmy się rozstali to mogłaby ucierpieć na tym wasza przyjaźń? - Zapytałam ze spokojem i podłamaniem.
-A więc to w tym problem? Zapewniam cię, że tak by nie było. Potrafimy oddzielić te dwie rzeczy od siebie. - Zaczął mnie pocieszać.
-Zrozum, że nie chcę żebyś ty i chłopaki się wtrącali w nasze życie. Ja i Michael jesteśmy tylko przyjaciółmi i nie zmienimy tego, bo wam zachciało się nas zeswatać. -  Wstałam od stołu i zaczęłam iść w stronę schodów, kiedy usłyszałam jeszcze głos Stefana.
-I tak do siebie pasujecie. - Myślałam, że zaraz nie wytrzymam. I weź takiemu przetłumacz do rozumu. Spojrzałam w sufit i przymknęłam na chwilę powieki, po czym się odwróciłam i krzyknęłam w stronę Stefana.
-Dajcie nam święty spokój! - Pobiegłam szybko do pokoju, aby nie musieć go już słuchać.
Oto kolejny rozdział, piszcie w komentarzach, czy się podoba.

2 komentarze:

  1. Oj ten Michi! Sama pamiętam jak kiedyś równie spektakularnie przesadziłam z alkoholem no i...
    niestety mój rosół był zrobiony przez babcie :C co prawda był równie pyszny no ale halo.. wiadomo o co chodzi. Ile bym dała aby z takich opresji ratował mnie jakiś przystojny skoczek <3 Diana to naprawdę szczęściara ( już nie wspominając o tym, że Krafti to jej kuzyn)

    FORFANG MAM NADZIEJĘ, ŻE TO PRZECZYTASZ I KIEDY TYLKO BĘDĘ MIAŁA KACA POJAWISZ SIĘ W MOJEJ KUCHNI ABY DLA MNIE POGOTOWAĆ :D

    Kochana rozdział super! Życzę dużo weny i czekam na kolejny. A jutro po południu zapraszam do siebie na numer trzy <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;) Napewno wpadnę jutro do ciebie ;)

      Usuń