czwartek, 27 lipca 2017

Rozdział XX

(Marisa)
-Może nie pij już tyle? - Zaproponowałam, kiedy Diana zamawiała kolejny kieliszek wódki. Nie chciałam później mieć problemów z powrotem do domu.
-Wiem co robię. - Odparła niemal natychmiastowo.
Po chwili jednak straciła równowagę i zleciała prosto na ziemię z krzesła barowego. Najwyraźniej musiała walnąć głową o ladę, bo zaczęła lecieć jej krew z czoła. Byłam na tyle spanikowana, że nie wiedziałam kompletnie co mam robić. Szybko jednak przykucnęłam przy niej i spróbowałam ją jakoś obudzić. Nie mam zielonego pojęcia, czy śpi, czy straciła przytomność. Chwyciłam za moją torebkę znajdującą się na krześle i wyjęłam telefon. Zadzwoniłam do Stefana. Niestety nie odebrał. Spróbowałam drugi raz i też nic. Za trzecim razem na szczęście odebrał i nie czekając na "halo" zaczęłam mówić.
-No nareszcie. Stefan, przyjedź po nas do tego klubu naprzeciwko kręgielni. - Chciałam coś jeszcze dodać, ale chłopak coś powiedział.
-Tu Michael. Stefan zostawił u mnie telefon. Mam po ciebie przyjechać? - Kurcze, i co teraz. Jak tu przyjedzie i Diana się potem dowie to będzie miała mi za złe. Nie, nie mogę do tego dopuścić.
-Nie, nie trzeba. Poradzę sobie jakoś. - "Jakoś", tylko jak? - Śpij dobrze i przepraszam, że cię obudziłam o pierwszej w nocy. - Powiedziałam ze skruchą. Nie chciałam, żeby tak wyszło.
-Pierwsza w nocy to wczesna godzina jeszcze.
-No tak. Dobranoc. - Nie czekałam na odpowiedź tylko się rozłączyłam. Szybko przypomniało mi się, że mogę zadzwonić na Stefana domowy numer. Tak też zrobiłam. Odebrał za pierwszym razem, co było bardzo dziwne zważywszy na godzinę.
-No nareszcie. Domyślam się, że jesteś z Dianą. Gdzie wy jesteście? Ja tu spać nie mogę, bo się zamartwiam. - Powiedział z wyrzutem.
-Sorki, później ci wszystko wytłumaczę, a teraz przyjedź po nas do tego klubu naprzeciwko kręgielni. 
-No ładnie ja się martwię, a wy po klubach chodzicie.
-Oj cicho już. Po prostu przyjedź. - Uciszyłam go i pospieszyłam.
Po jakiś dziesięciu minutach pojawił się Stefan. Szybko do mnie podbiegł i zapytał się, co się stało. Idąc do samochodu opowiedziałam mu w skrócie co się wydarzyło. Skierowaliśmy się do szpitala, gdzie lekarz oznajmił, że Diana rozcięła sobie czoło. Szybko je zszyli i oznajmili, że założyli cztery szwy.
(Diana)
-Zaraz się chyba zapadnę pod ziemie... - Zaczęłam lamentować. Podeszłam do lustra w przedpokoju i zaczęłam przyglądać się mojemu opatrunkowi na czole. Kurde, więc Stefan na prawdę  mówi prawdę.
-Nie powiem, byłem najpierw zły na ciebie, ale jak widzę teraz twoją minę to cała złość mi mija. - Zaśmiał się. Spojrzałam na moment na niego jak na idiotę.
-To nie śmieszne. Która godzina? - Zapytałam panicznie, bo nagle przypomniało mi się, że miałam dziś z Marisą oglądać mieszkanie.
-Czternasta. - Szybko pobiegłam na górę i wykręciłam numer do Marisy, aby obgadać szczegóły. Oczywiście jedziemy samochodem Stefana, ale on jeszcze o tym nie wie.
Gdy nadeszła odpowiednia godzina pojechałam pod Marisy dom. Oczywiście nie obeszło się bez drobnej spiny ze Stefanem. Niech się nie martwi, bo niedługo się przeprowadzam do Innsbrucka i będę już mogła jeździć swoim samochodem, który aktualnie znajduje się w Wiedniu.
-Jak się czujesz? - Zapytała dziewczyna, kiedy wsiadła do samochodu.
-Głowa mnie trochę boli, ale to pewnie normalne. Przepraszam za wczoraj. - Spojrzałam na moment na nią.
-Na prawdę nic się nie stało. Też bym tak pewnie postąpiła gdyby...
-Nie mówmy o tym. Było, minęło... Czasu się nie cofnie. - Powiedziałam obojętnie, kiedy przypomniała mi się wczorajsza rozmowa z M... z moim ex.
-Diana. Nie mogę na to patrzeć. Powinniście się spotkać i wszystko sobie wyjaśnić.
-Nie ma czego wyjaśniać. Nie chce mi wierzyć to nie. Trudno. Nie będę go błagać na kolanach, żeby ze mną był. To jego wybór. Najwyraźniej tak musiało być. Chcę o nim zapomnieć, więc proszę cię abyś przy mnie o nim nie wspominała. Jasne? - Na moją prośbę pokiwała tylko głową.
Resztę drogi przebyłyśmy w milczeniu. Gdy dojechałyśmy na miejsce, czekała na nas właścicielka tego jakże pięknego domu z ogródkiem. Weszłyśmy do środka i znalazłyśmy się w małym przedpokoju na wprost którego były schody na górę. Po lewej stronie było sporych rozmiarów pomieszczenie. Jak się mogłam domyślać, niegdyś służyło komuś za salon. Po prawej stronie było nieco mniejsze pomieszczenie z szarymi płytkami na podłodze. Przypuszczam, że to kuchnia. Na końcu korytarza, również po prawej stronie była umeblowana już łazienka. Na górze były trzy sypialnie, w tym jedna z balkonem, z widokiem na ogród, a także śliczne góry. Poza tym była nieco większa łazienka niż na dole oraz garderoba.
-No, i to by było na tyle. Cena jest dosyć korzystna dla pani, bo zależy mi, żeby szybko sprzedać to mieszkanie, bo za tydzień wylatuję z mężem do Anglii.
-A jaka by była cena? - Zapytałam. Bardzo podobał mi się ten dom. Fajnie by było, gdyby był w moim posiadaniu. Właścicielka podała cenę, a ja myślałam, że się przesłyszałam. Za takie mieszkanie myślałam, że będzie chciała znacznie więcej. - Zgoda.
-W takim razie umowę podpisujemy dzisiaj, czy woli się pani zastanowić jeszcze z tą decyzją?
-Możemy teraz.
Po załatwieniu wszystkich formalności wróciłyśmy do domu. Od razu zaczęłam szukać jakiejś w miarę taniej firmy przeprowadzkowej.
(Michael)
-Coś ty zrobił? - Zapytał ze zdziwieniem Manuel.
-To co słyszysz. Najgorsze jest to, że już naprawdę nie wiem czy jej wierzyć czy nie. - Spojrzałem na chłopaka, który tylko wywrócił oczami.
-Ale ty jesteś głupi. - Rozchyliłem lekko usta, żeby coś powiedzieć, ale w końcu zrezygnowałem. - Skoro ona mówi, że to fotomontaż to z pewnością tak jest, a ty jesteś skończonym idiotą.
-Jesteś taki mądry to mi coś doradź. - Zdenerwowałem się i wstałem z kanapy, żeby przejść kilka kroków po domu.
-Teraz to ty powinieneś ją prosić o wybaczenie.
-Ale te zdjęcia... Co jeśli one są prawdziwe? - Podparłem twarz na ręce i zacząłem myśleć.
-Boże... Rusz ty czasem tą pustą głową. Idź do kogoś, kto się na tym zna i się dowiesz wtedy. -Manuel zaczesał swoje włosy do tyłu. - A tak na marginesie to powinieneś jej ufać.
-Teraz jesteś taki mądry, a ciekawe co byś ty zrobił na moim miejscu... - Westchnąłem. Mimo wszystko muszę przyznać, że Manuel umie dobrze doradzać. To już nie pierwszy raz gdy mi pomaga.
-Ja, na twoim miejscu bym spalił w piecu te zdjęcia. A jeśli żyłbym w takiej niepewności jak ty teraz to poszedłbym do jakiegoś specjalisty, żeby określił, czy to fotomontaż, czy nie. Z pewnością zrobiłbym to po cichu, żeby się nie dowiedziała.
-Masz rację. Chodź, załatwimy to szybko i będziemy mieć pewność.

wtorek, 25 lipca 2017

Rozdział XIX

(Diana)
Była już środa. Ostatnie dwa dni spędziłam niemalże w całości z Marisą. Bardzo się polubiłyśmy. Okazała się moją bratnią duszą. Czuję, że mogłabym jej powiedzieć o wszystkim, a ona by nikomu nie powiedziała. Mam nadzieję, że Stefan się z nią kiedyś ożeni i będziemy rodziną.
Co do Michaela to nie mam pojęcia co się z nim dzieje. Dzwoniłam do niego kilka razy i ani razu nie odebrał. Na wiadomości też nie odpisuje, mimo, że wyświetla. Jedynie gdy napisałam, że zaraz będę u niego to odpisał, że jest u ciotki i nie ma czasu. Próbowałam podpytać trochę Stefana, ale powiedział, że się z nim nie widział ostatnio.
Postanowiłam, że jak do końca dzisiejszego dnia nie otrzymam od niego żadnego znaku życia to jutro po południu (bo pewnie będę spać do południa) pójdę do niego i będę stała pod jego drzwiami dopóki mi nie otworzy. Nie wydaje mi się, żeby był u ciotki. Gdyby tak było to znalazł by chociaż chwilkę czasu, żeby mi odpisać. Cokolwiek.
Stałam pod jego drzwiami i po chwili zadzwoniłam dzwonkiem. Nie musiałam długo czekać a w drzwiach pojawił się chłopak. Trochę się zaniedbał - nie ogolony, włosy potargane na wszystkie strony...
-Co się stało? - Zapytałam wchodząc do środka.
-Nic. Co się miało stać? - Zapytał z obojętnością po czym usiadł na kanapie i napił się wody.
-Przecież widzę. Zaniedbałeś się delikatnie mówiąc. Po za tym nie odbierasz telefonów, nie odpisujesz na moje wiadomości. Nie ma z tobą kontaktu. Co się stało? Tylko nie mów, że nic. 
-Przemyślałem wszystko i... zrywam z tobą. - Powiedział. Zaskoczył mnie bardzo. Na początku myślałam, że żartuje, ale gdy jego twarz pozostawała kamienna zrozumiałam, że mówi prawdę.
-Co takiego? Dlaczego? Myślałam, że traktujesz mnie na poważnie i... - Gdyby mi nie przerwał pewnie wpadłabym w słowotok.
-Im wcześniej się rozstaniemy tym lepiej. - Powiedział, co mnie bardzo zabolało. Łzy zaczęły zbierać się w moich oczach. Szybko je jednak otarłam.
-Ok, rozumiem. Chciałeś mnie zaliczyć, udało ci się i mogę spadać. - Powiedziałam z wyrzutem, przez co nie wytrzymałam i wybuchnęłam płaczem.
-To nie tak. - Zmienił ton głosu na spokojniejszy.
-Nie? A jak? W takim razie mi wytłumacz. - Spojrzałam na niego, ale odwrócił twarz. - Posłuchaj. Powiedz mi po prostu, dlaczego zrywasz ze mną tak po prostu z dnia na dzień, nie mając żadnego powodu? No chyba, że masz jakiś powód, więc proszę bardzo, wyjaśnij mi, bo nie rozumiem. - Podszedł do szafki, z której przyniósł jakąś kopertę. Rzucił ją na stół.
-Proszę bardzo. Sama zobacz. - Machnął rękoma i podszedł do okna. Wzięłam kopertę do rąk i pomału ją otworzyłam. Trochę bałam się tam zajrzeć, bo nie wiedziałam co tam może być, ale w końcu się odważyłam. Ujrzałam zdjęcia, które przedstawiały mnie z jakimś facetem na mieście.
-To jakiś fotomontaż. Nie znam tego faceta. - Powiedziałam przyglądając się dalej zdjęciom.
-Nie wygląda jak fotomontaż. - Burknął.
-Najwyraźniej musi być dobry. Kto to w ogóle ci dał?
-Pocztą ktoś wysłał. - Wzruszył ramionami.
-Co takiego? I ty wolisz wierzyć jakiemuś anonimowi zamiast mi? Dobrze wiesz, że cię kocham i nigdy bym cię nie zdradziła.
-Teraz już nic nie wiem...
-Dobra, rozumiem, że wolisz wierzyć nie wiadomo komu. Myślałam, że jesteś mądrzejszy, ale wiesz co? Przyznam ci rację. Między nami koniec. Bez zaufania związku się nie stworzy. Bylebyś potem tego nie żałował. - Powiedziałam i wybiegłam z mieszkania. Słyszałam jeszcze jak mówi moje imię, ale nie zwróciłam na to uwagi.
Od razu zadzwoniłam do Marisy. Okazało się, że jest u siebie w domu, więc od razu tam się udałam. Nawet nie zdążyłam dojść do drzwi, a one się już otworzyły i dostrzegłam dziewczynę. Gdy zobaczyła mnie całą zapłakaną, bez wahania podeszła do mnie i mnie mocno przytuliła.
-Ciiiii... - Próbowała mnie uspokoić, co niestety w takiej sytuacji nie mogło poskutkować. - Nie płacz już, bo mi się serduszko kraje jak widzę cię w takim stanie. - Oderwałam się od dziewczyny i próbowałam powstrzymać łzy. - Chodź do środka. Wszystko mi opowiesz. - Po przekroczeniu progu, Marisa od razu się mnie zapytała, czy chcę coś pić. Poprosiłam jedynie o wodę. - Powiedz, co się stało.
-Michael ze mną zerwał. - Zaszlochałam. Zauważyłam zaskoczenie na twarzy dziewczyny.
-Jak to z tobą zerwał. Przecież z tego co mówiłaś, a także z opowieści Stefana wiem, że układało wam się doskonale. Co się wydarzyło? 
-Bo... on dostał od kogoś taką kopertę ze zdjęciami, na których całuję się z jakimś facetem. Ale mogę przysiąc, że to jakiś fotomontaż. Ja na prawdę nigdy bym nie...
-Już dobrze. Przecież ci wierzę. Nie mogłabyś przecież. - Próbowała mnie uspokoić. - Na pewno to się wszystko da jeszcze wyjaśnić. Daj mu trochę czasu. Przemyśli wszystko i wróci do ciebie. To był dla niego szok i pewnie dlatego...
-Nie usprawiedliwiaj go.
-Nie usprawiedliwiam tylko... - Westchnęła. - Pomyśl. Jakbyś ty zareagowała gdybyś zobaczyła na tych zdjęciach jego z jakąś paniusią? - Milczałam. - No właśnie. Postaw się na jego miejscu.
-Nie wiem. Teraz to już mi namieszałaś w głowie. Muszę się napić. - Chciałam wstać, ale Marisa mnie powstrzymała.
-Poczekaj. Umalujemy się ładnie, ubierzemy jakieś fajne sukienki i pójdziemy do jakiegoś klubu się wyszaleć. To nam dobrze zrobi. - Popatrzyłam na dziewczynę niepewnie. - No co, należy nam się coś od życia. - Po dłuższej chwili zastanowienia się zgodziłam. - Chodź,wybierzemy coś z mojej szafy. - Wyciągnęła w moją stronę dłoń i przyjaźnie się uśmiechnęła.
Gdy byłyśmy już zrobione na bóstwo, poszłyśmy do pobliskiego klubu. Nie miałam zbytnio ochoty na tańce i tego typu rzeczy. Wolałam się napić i przy okazji wygadać się ze wszystkiego co mi leży na sercu. Usiadłyśmy na wysokich barowych krzesłach i zamówiłyśmy po drinku. Nie wiem ile tak siedziałyśmy. Pamiętam jedynie, że byłam na parkiecie z Marisą, po czym znowu zamówiłam coś do picia.
Obudziłam się z potwornym bólem głowy. Od razu zeszłam na dół gdzie spotkałam Stefana.
-Jak się czujesz? - Zapytał z obojętnością w głosie, co mnie nieco zaniepokoiło.
-Głowa mi pęka, ale przy kacu to normalne. - Wzruszyłam ramionami i usiadłam na kanapie obok chłopaka.
-Pamiętasz coś w ogóle? - Spojrzał na mnie podejrzliwie.
-No tańczyłam z Marisą i polały się promile. - Zaczęłam mówić, ale po chwili sobie uświadomiłam, że przecież urwał mi się film, więc mogłam tak narozrabiać, że mogliby mnie nawet opisać na pierwszych stronach gazet.
-Och, tak myślałem. - Pokręcił głową i mnie przytulił. Po chwili zaczął mi wszystko dokładnie opowiadać.

wtorek, 18 lipca 2017

Rozdział XVIII

(Michael)
W niedzielę był dzień powrotu do domu. Podróż minęła nam dosyć szybko. Nim się obejrzałem a już byłem w domu. W skrzynce miałem pełno listów od fanów i nie tylko. Postanowiłem, że zajmę się tym jutro. Swoją drogą, ciekawe skąd mają mój adres...
Nagle mój telefon się rozdzwonił. Na wyświetlaczu wyświetlił się trener. Mimo, że byłem bardzo zmęczony to postanowiłem odebrać. W końcu by się rozzłościł i by tyle było.
-Słucham?
-Dobrze, że odebrałeś. Jak się domyślam wróciłeś już z wakacji, mam rację? - Gdybym jeszcze nie wrócił to z pewnością bym nie odebrał. Mam taką zasadę, że gdy jestem na wakacjach to nie odbieram telefonów. 
-Tak, przed chwilą przekroczyłem próg domu. - Powiedziałem jakby od niechcenia.
-Świetnie. W takim razie przyjedź jutro o 13 na spotkanie całej kadry. Zmieniłem trochę skład na Letnie Grand Prix i chciałbym to ogłosić przy wszystkich.
-Dobrze, z pewnością będę. To wszystko? - Nie chciałem dłużej z nim gadać. Byłem zbyt na to zmęczony.
-Tak, tak. W takim razie do zobaczenia jutro.
-Do zobaczenia.
Byłem tak zmęczony, że usnąłem w mgnieniu oka. Gdy się obudziłem dochodziła godzina dwunasta. Szybko zerwałem się z łóżka i pobiegłem do łazienki się trochę ogarnąć. Zjadłem na szybko śniadanie i od razu udałem się na umówione spotkanie. Wszedłem do sporych rozmiarów sali, w której już miewaliśmy bardzo dużo spotkań tego typu. Zająłem miejsce z przodu i po chwili zobaczyłem wchodzącego Krafta. Oczywiście usiadł jak zawsze obok mnie.
-Pogodziłem się z Marisą. - Powiedział szczęśliwy. Muszę przyznać, że ta wiadomość mnie bardzo zaskoczyła, ale cieszę się, że on jest szczęśliwy. To jest najważniejsze.
-Naprawdę? To wspaniale. A tak w ogóle to o co wam wtedy poszło, bo nigdy nie mówiłeś. - Zapytałem zaciekawiony.
-Pamiętasz jak w Oslo była ta fotografka z FIS-u? - Kiwnąłem za znak, że tak. - No więc ona nie wiem czy była jedną z moich szalonych fanek, czy co, ale pocałowała mnie znienacka i akurat wtedy pojawiła się Marisa. Nie widziałem jej wtedy, ale od razu odepchnąłem tamtą dziewczynę. Oczywiście dostałem rozgrzeszenie za coś, czego nie zrobiłem, ale potem Marisa zaczęła robić mi awanturę praktycznie o każdą fankę, twierdząc, że się za bardzo przystawiają do mnie, a ja nic z tym nie robię.
-A więc o to poszło. - Szepnąłem. - Tak czy siak cieszę się, że sobie wszystko wyjaśniliście. Zawsze uważałem, że pasujecie do siebie jak nikt na świecie.
-Ty z Dianą tak samo. - Zrobił chwilę przerwy. - O właśnie. Opowiadaj jak tam wakacje.
-No cóż. Wakacje jak wakacje. Ocean, słońce, plaża... Byłbym zapomniał. Spotkaliśmy Hilde i Gangnesa.
-Serio? A co oni tam robili w dodatku razem? Dziwnie to trochę wygląda.
-Czemu? Nie pamiętasz jak byliśmy razem w Tajlandii? Też ktoś mógł powiedzieć, że dziwnie to wyglądało. To po prostu przyjacielski wyjazd.
-No w sumie... - Chciał coś dodać, ale przerwał mu wchodzący Heinz Kuttin.
-Widzę, że są wszyscy, a więc nie będę owijał w bawełnę i powiem prosto z mostu. Rozmawiałem ze sztabem szkoleniowym i stwierdziliśmy, że lepiej będzie jak zmienimy trochę skład na LGP w Wiśle. W przyszłym sezonie będą igrzyska i to będzie naszym priorytetem. Postanowiliśmy, że do Polski na inaugurację poleci Clemens, Florian, Philipp, Daniel, Andreas, Elias i  Gregor. Zastanawialiśmy się nad Stefanem, Michaelem i Manuelem, ale stwierdziliśmy, że jak teraz pojedziecie to później na igrzyskach możecie być w słabszej formie. Na chwilę obecną musimy skupić się głównie na treningach. Później wyślemy was na kolejne konkursy, żeby sprawdzić jak z formą, a na razie treningi, treningi i jeszcze raz treningi. A więc podsumowując. W środę widzimy się na lotnisku, a więcej szczegółów wyślę wam jutro.
-Nie wierzę, a mogłem sobie jeszcze siedzieć z tydzień na tych Wyspach Kanaryjskich. - Szepnąłem do Stefana, na co się zaśmiał.
Wróciłem do domu i postanowiłem odpisać moim fanom na listy. Został mi ostatni. Gdy go otworzyłem zobaczyłem zdjęcia mojej dziewczyny z jakimś fagasem. Była na nich data sprzed półtora tygodnia. Wszystko jakby runęło. Wszystkie plany na przyszłość, marzenia... dosłownie wszystko. Odwróciłem fotografie tak, aby już na nie nie patrzeć. Każda sekunda wpatrywania się w nie, sprawiłaby mi jeszcze większy ból. Chociaż nie jestem pewien, czy moje serce może zostać jeszcze bardziej zranione. Musiałem się na czymś wyżyć. Czułem to. Gdybym został jeszcze dłużej w mieszkaniu pewnie bym wszystko rozwalił.
Udałem się na siłownię, która zawsze dawała mi ukojenie. Im bardziej intensywnie ćwiczyłem, tym większy czułem spokój. To zawsze pomaga z złych chwilach.
(Diana)
Wróciłam do domu i zadzwoniłam dzwonkiem, ponieważ mój kuzynek nie ufał mi na tyle i nie podarował mi jeszcze kluczy. Otworzyła mi jakaś kobieta. Na oko w moim wieku.
-Jest Stefan? - Zapytałam niepewnie.
-Ty musisz być Diana. Stefan mi mówił, że jesteś u niego na wakacjach. Ja jestem Marisa, dziewczyna twojego kuzyna. Wejdź. - Podała mi rękę, po czym otworzyła mi szerzej drzwi. Zaczęłam się rozglądać w poszukiwaniu chłopaka. - Stefan już śpi. - Spojrzałam na zegarek.
-Nawet nie zauważyłam, że już tak późno.
-Dlatego będę już lecieć. Pewnie jesteś zmęczona po podróży. Wpadnę może jutro to trochę dłużej porozmawiamy. Cześć.
-Cześć. - Muszę przyznać, że bardzo rozgadana jest, ale nawet ją polubiłam. Sprawia dobre wrażenie. Myślę, że się polubimy.
Obudziłam się około ósmej. Myślałam, że będę dłużej spała po takim męczącym dniu. Zeszłam na dół do kuchni i zauważyłam Stefana. Bez wahania rzuciłam mu się na szyję. Był bardzo zaskoczony. Nie wiem czy nawet wiedział, że miałam wrócić w niedzielę, bo się z nim nie kontaktowałam, no chyba, że Michael wysłał mu jakiegoś smsa.
-Stęskniłam się.
-Ja za tobą bardziej. Kiedy przyjechałaś? - Odkleiliśmy się od siebie. Zabrałam mu z talerza tosta i usiadłam przy stole.
-Wczoraj późnym wieczorem. - Zmarszczył lekko brwi. Chyba się zastanawiał jak weszłam. - Marisa mnie wpuściła. - Mrugnęłam do niego oczkiem.
-No proszę. Już się zdążyłyście poznać. Mam nadzieję, że się polubiłyście.
-Wymieniłyśmy tylko kilka zdań, ale miło było. Powiedziała, że może dzisiaj wpadnie to trochę dłużej porozmawiamy.
-Ja zaraz będę leciał, bo o 13 mamy spotkanie z trenerem, a wcześniej muszę jeszcze trochę spraw pozałatwiać na mieście. Do zobaczenia później. - Dał mi buziaka w policzek i wyszedł z domu. Liczyłam, że trochę spędzę dzisiaj z nim czasu, ale trudno się mówi.
Rozpakowałam się i posprzątałam trochę dom. Muszę przyznać, że podczas mojego wyjazdu Stefan chyba w ogóle nie sprzątał. Co on zrobi jak wrócę do domu?
Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Bez wahania poszłam otworzyć. Była to Marisa. Porozmawiałyśmy chwilę i postanowiłyśmy pochodzić trochę po sklepach. Może uda się upatrzyć coś ciekawego w korzystnej cenie...
-...i dzięki temu poznałam Stefana. - Skończyła swój monolog.
-I on na prawdę trafił w ciebie piłką? - Nie mogłam uwierzyć w możliwości Stefana.
-Tak, a potem miałam tutaj wielkiego sińca. A wiesz co mi później powiedział?
-Co?
-Że zrobił to umyślnie, bo nie wiedział jak do mnie zagadać. - Zaczęłyśmy się śmiać. Muszę przyznać, że Kraft jest bardzo pomysłowy. - Ja tak cały czas o sobie, to teraz ty powiedz coś. Jak ci się układa z Michaelem? Muszę przyznać, że zawsze był zamknięty na związki a tu proszę...
-W sumie to długo się nie znamy. Spotkaliśmy się na lotnisku w dzień, w którym przyjechałam do Stefana. Wysłał Michaela po mnie na lotnisko. Dobrze nam się ze sobą rozmawiało i się zaprzyjaźniliśmy, a potem tak jakoś samo wyszło.
-O, to dosyć niedługo.
-A właśnie, postanowiłam przeprowadzić się do Innsbrucka i w piątek jadę obejrzeć mieszkanie. Może masz ochotę jechać ze mną. Wiesz, zawsze lepiej kogoś zapytać o zdanie.
-Mogę jechać, będzie bardzo fajnie.

wtorek, 4 lipca 2017

Rozdział XVII

(Diana)
Weszliśmy do klubu, w którym umówiliśmy się z chłopakami. Zauważywszy ich przy jednym ze stolików podeszliśmy do nich. Myślałam, że zaraz wybuchnę śmiechem, gdy zobaczyłam ich ubranych w identyczne ubrania. Musieli się zmówić, bo nie wierzę w takie przypadki. Różowe podkoszulki, zielone spodenki do tego stylowe okulary i kapelusz dodający uroku - po postu rewelacja. Przywitaliśmy się, po czym Michi poszedł zamówić nam po drinku.
-Dalej nie rozumiem gdzie Michaelowi udało się wyrwać taką ładną dziewczynę. - Wyszczerzył się Kenneth.
-A skąd wiesz, że nie było na odwrót i to ja nie wyrwałam jego... - Wzruszył ramionami jakby nie wiedział co odpowiedzieć. Po chwili ciszy postanowiłam się odezwać. - A tak na poważnie to sama nie wiem kto kogo wyrwał. To tak jakoś samo wyszło, ale muszę przyznać, że duży wkład w tym miał mój kuzyn. Gdyby nie on to pewnie bym nie poznała Michaela. - Pokiwał głową na znak, że rozumie.
-Ładnie to tak obgadywać mnie za plecami? - Zaśmiał się mój chłopak, który właśnie wrócił z drinkiem dla mnie i dla siebie, ponieważ reszta już sobie zamówiła wcześniej.
-Właśnie opowiadam im jak to dzięki Stefanowi się poznaliśmy. - Cmoknęłam Michiego w usta i się do niego uśmiechnęłam.
-Kraft jest twoim kuzynem? - Na to pytanie nawet Hilde uniósł głowę do góry, żeby na mnie spojrzeć. Jak dotąd był cały czas pochłonięty wystukiwaniem czegoś na telefonie.
-Tak, chociaż nie jestem do niego podobna nawet w jednej dziesiątej procenta. - Zaśmiałam się i spojrzałam na mojego chłopaka.
-A on co tak ciągle w telefonie? - Hayboeck wskazał na Toma.
-Poznał jakąś laskę na plaży i zdobył jej numer, tylko że zapomniał trzy ostatnie cyfry i teraz próbuje sobie przypomnieć. - Piłam akurat drinka gdy to powiedział i święcie mogę przysiąc, że jeszcze trochę a bym wybuchła śmiechem, a to nie byłoby dobre połączenie.
-Nie trzy tylko dwie. Wysłałem już sto smsów pod każdy możliwy numer i teraz czekam tylko na odpowiedź tej właściwej.
-Skąd będziesz wiedział, która to ta właściwa? - Zapytał Kenneth z lekką kpiną, co wyglądało komicznie.
-Wtedy gdy ją poznałem to trochę z nią rozmawiałem i się dowiedziałem o niej trochę. Na przykład, że ma na imię Lena i pochodzi z Niemiec, a od niedawna mieszka w Austrii. - Zaczął opowiadać z rozmarzeniem.
-To już coś. - Przyznałam szczerze. - Kochanie idziesz zatańczyć? - Zwróciłam się do Michaela.
-Możemy trochę później? Jak dopijemy drinki do końca. - Szczerze to nie satysfakcjonowała mnie ta odpowiedź, więc przyszedł mi do głowy pewien plan.
-Może być. A ty Kenneth, idziesz zatańczyć teraz? - Ewidentnie było widać, że Gangnes się ucieszył z mojej propozycji. Widziałam natomiast po minie Michaela, że jest niezadowolony z takiego obrotu sprawy. Cóż, moja prowokacja się najwyraźniej udała. Kenneth chciał już odpowiedzieć, ale mój chłopak wyrwał się pierwszy do mówienia.
-Ja mogę w sumie zatańczyć. - Już chciałam się zgodzić, ale postanowiłam jeszcze trochę go pomęczyć.
-Nie przeszkadzaj sobie. Dokończ na spokojnie sobie drinka i później pójdziemy na parkiet. - Zmarszczyłam lekko brwi i pokazałam w jego stronę dłoń w celu zatrzymania go.
Tańcząc z Kennethem niemal cały czas czułam na sobie przeszywający wzrok blondyna. Doskonale widziałam jak nas obserwował, a także jak stukał palcami w stół, czy tupał nogą. Mimo zapalonych jedynie kolorowych świateł, udało mi się zaobserwować jego zaciśniętą szczękę. Hilde wyrwał się z telefonowego transu i coś mu szepnął na ucho. Po chwili Michael do nas podszedł i zrobił odbijanego.
-Co to miało być? - Szepnął mi do ucha z wyczuwalną zazdrością, na co chciało mi się śmiać.
-Co masz na myśli? - Postanowiłam się z nim trochę podroczyć.
-Dobrze wiesz co. - No dobra wiedziałam, ale po co miałam odpowiadać na jego pytanie, skoro lepiej udawać głupią.
-Nie mam zielonego pojęcia. - Wzruszyłam ramionami.
-Oh, jesteś okrutna. Powinna cię teraz spotkać kara. - Szepnął seksownie, na co przez moje ciało przeszedł dreszcz.
-Tak? A jaka? - Zapytałam zadziornie.
-A tego to się dowiesz później. - Puścił do mnie oczko, po czym mnie pocałował, co oczywiście odwzajemniłam, ale po chwili się od niego oderwałam.
-Czy mi się wydaje, czy pan Hayboeck jest zazdrosny o Kennetha?
-Proszę cię, o niego? - Zapytał z wyczuwalną kpiną, chociaż widać było, że kłamie. Rzuciłam w jego stronę spojrzeniem "mów co chcesz, i tak wiem swoje". - No dobra, może trochę, ale nie patrz już tak na mnie.
-Trochę. - Mruknęłam pod nosem.
-No dobra, jestem cholernie zazdrosny. - Powiedział, na co zachichotałam. - To nie jest śmieszne. - Zmroził mnie lekko wzrokiem, na co jeszcze bardziej zaczęłam się śmiać.
Przetańczyliśmy z Michaelem dobrych kilkanaście piosenek. Gdy postanowiliśmy wrócić do stolika, aby trochę odpocząć, zauważyliśmy Kennetha tańczącego na stole jakieś dziwne tańce, a także Hilde, który miał z tego niezły ubaw i go nagrywał. Ciekawe czy jutro w ogóle będą pamiętać co się wydarzyło.
-Może lepiej chodźmy już do hotelu. - Pokiwałam głową na znak przystania na jego propozycję i po chwili już byliśmy na świeżym powietrzu.
Na całe szczęście do hotelu mieliśmy bardzo blisko. W między czasie weszłam na Snapa i jak się okazało Tom wrzucił tam filmik z pokazu tańca Kennetha. Pokręciłam tylko głową z rozbawieniem i schowałam komórkę do torebki.
-Mówiłem ci już, że jesteś piękna? - Zapytał kiedy byliśmy już w pokoju hotelowym. Spuściłam na chwilę wzrok, ponieważ na moją twarz wkradł się lekki rumieniec. Uśmiechnęłam się pod nosem, po czym z powrotem spojrzałam w jego oczy. Teraz wydawały się jeszcze piękniejsze.
-Dokładnie sto osiem razy. - Tak na prawdę nie liczyłam, ale słyszę ten komplement na każdym kroku.
-Wow, naprawdę liczyłaś?
-No co ty. Zawsze byłam słaba z matmy. - Miałam same trójki, więc w sumie nie tak źle, ale w porównaniu z innymi przedmiotami to było naprawdę kiepsko. - A ty co miałeś z matmy?
-Ja zawsze byłem niedocenionym geniuszem matematycznym.
-Niedocenionym?
-No wiesz, umiałem wszystko na najlepszą ocenę, a dostawałem tą najgorszą.
-Trzeba było się bardziej przykładać do nauki, a nie. - Stuknęłam go lekko w ramię.
-Kiedyś skoki były dla mnie najważniejsze.
-A teraz? - Popatrzył mi w oczy i pogłaskał mnie kciukiem po policzku.
-Ty. - Serce mocniej mi zabiło a oddech przyspieszył. Po chwili poczułam jego wargi na moich ustach. Na początku całował bardzo delikatnie, praktycznie niewyczuwalnie, by potem zagłębić się bardziej w moich ustach. Zawiesiłam swoje ręce na jego karku, a on swoje umieścił na moich pośladkach. Rozchyliłam lekko wargi, aby nasze języki się spotkały. Poczułam jego dłonie kierujące się na moje biodra, by następnie mogły znaleźć się pod moją koszulką. Po chwili nie miałam już jej na sobie. Powolnym krokiem skierowaliśmy się w stronę łóżka, nie odrywając się od siebie nawet na sekundę. Leżałam na łóżku, a on zawisł tuż nade mną. Odchyliłam głowę do tyłu, a on przeniósł się z pocałunkami na moją szyję. Odepchnęłam go lekko w bok, czym go najwyraźniej zaskoczyłam. Usiadłam na nim okrakiem i powolnym ruchem zaczęłam odpinać jego koszulę jednocześnie całując jego tors. W tym samym czasie pozbył się mojego stanika. Ponownie znalazłam się pod nim.
Obudziłam się czując na sobie czyjś ciężar. Powoli otworzyłam oczy i zobaczyłam Michaela przytulonego do mnie jak do poduszki. Przypomniały mi się wydarzenia ostatniej nocy i na samą myśl o nich się uśmiechnęłam. Jakimś cudem udało mi się uwolnić z uścisku blondyna i poszłam do łazienki wziąć prysznic. Po jakimś czasie poczułam czyjeś dłonie na moich biodrach. Tak mnie ten ktoś wystraszył, że zapiszczałam, co musiało głupio wyglądać.
-Spokojnie, to tylko ja. - Starał się mnie uspokoić.
-Idioto, wystraszyłeś mnie. - Próbowałam udawać oburzoną jego zachowaniem, co mi chyba nie wyszło.
-Nie chciałem. Wybaczysz mi? - Posłał w moją stronę spojrzenie kota ze Shreka.
-No nie wiem. - Skrzyżowałam ręce i udawałam zamyśloną.
-A teraz? - Złożył pocałunek na mojej szyi.
-Musisz się bardziej postarać. - Złączył nasze usta w gorącym pocałunku.
-Teraz lepiej?
-Zdecydowanie.
Witam wszystkich tych, co pomimo mojej długiej nieobecności wciąż tu są. Przepraszam za to, że tyle czasu nic nie dodawałam. Dopiero co się skończył rok szkolny, a ja miałam wiele do poprawy. Wczoraj wróciłam z tygodniowych wakacji. Dzisiaj usiadłam przed laptopem i naszło mnie na ponowne pisanie. Pomysł na opowiadanie mam tylko czasami ciężko jest wyrazić coś słowami. Nie wiem za ile pojawi się kolejny rozdział, ponieważ na wattpadzie mam też jedno opowiadanie i w sumie dodaję raz tu raz tam.
W następnym rozdziale trochę się wszystko popsuje :/
Jest tu w ogóle ktoś? Zostawcie po sobie ślad, żebym wiedziała, czy jest sens pisać dalej ;)