czwartek, 27 lipca 2017

Rozdział XX

(Marisa)
-Może nie pij już tyle? - Zaproponowałam, kiedy Diana zamawiała kolejny kieliszek wódki. Nie chciałam później mieć problemów z powrotem do domu.
-Wiem co robię. - Odparła niemal natychmiastowo.
Po chwili jednak straciła równowagę i zleciała prosto na ziemię z krzesła barowego. Najwyraźniej musiała walnąć głową o ladę, bo zaczęła lecieć jej krew z czoła. Byłam na tyle spanikowana, że nie wiedziałam kompletnie co mam robić. Szybko jednak przykucnęłam przy niej i spróbowałam ją jakoś obudzić. Nie mam zielonego pojęcia, czy śpi, czy straciła przytomność. Chwyciłam za moją torebkę znajdującą się na krześle i wyjęłam telefon. Zadzwoniłam do Stefana. Niestety nie odebrał. Spróbowałam drugi raz i też nic. Za trzecim razem na szczęście odebrał i nie czekając na "halo" zaczęłam mówić.
-No nareszcie. Stefan, przyjedź po nas do tego klubu naprzeciwko kręgielni. - Chciałam coś jeszcze dodać, ale chłopak coś powiedział.
-Tu Michael. Stefan zostawił u mnie telefon. Mam po ciebie przyjechać? - Kurcze, i co teraz. Jak tu przyjedzie i Diana się potem dowie to będzie miała mi za złe. Nie, nie mogę do tego dopuścić.
-Nie, nie trzeba. Poradzę sobie jakoś. - "Jakoś", tylko jak? - Śpij dobrze i przepraszam, że cię obudziłam o pierwszej w nocy. - Powiedziałam ze skruchą. Nie chciałam, żeby tak wyszło.
-Pierwsza w nocy to wczesna godzina jeszcze.
-No tak. Dobranoc. - Nie czekałam na odpowiedź tylko się rozłączyłam. Szybko przypomniało mi się, że mogę zadzwonić na Stefana domowy numer. Tak też zrobiłam. Odebrał za pierwszym razem, co było bardzo dziwne zważywszy na godzinę.
-No nareszcie. Domyślam się, że jesteś z Dianą. Gdzie wy jesteście? Ja tu spać nie mogę, bo się zamartwiam. - Powiedział z wyrzutem.
-Sorki, później ci wszystko wytłumaczę, a teraz przyjedź po nas do tego klubu naprzeciwko kręgielni. 
-No ładnie ja się martwię, a wy po klubach chodzicie.
-Oj cicho już. Po prostu przyjedź. - Uciszyłam go i pospieszyłam.
Po jakiś dziesięciu minutach pojawił się Stefan. Szybko do mnie podbiegł i zapytał się, co się stało. Idąc do samochodu opowiedziałam mu w skrócie co się wydarzyło. Skierowaliśmy się do szpitala, gdzie lekarz oznajmił, że Diana rozcięła sobie czoło. Szybko je zszyli i oznajmili, że założyli cztery szwy.
(Diana)
-Zaraz się chyba zapadnę pod ziemie... - Zaczęłam lamentować. Podeszłam do lustra w przedpokoju i zaczęłam przyglądać się mojemu opatrunkowi na czole. Kurde, więc Stefan na prawdę  mówi prawdę.
-Nie powiem, byłem najpierw zły na ciebie, ale jak widzę teraz twoją minę to cała złość mi mija. - Zaśmiał się. Spojrzałam na moment na niego jak na idiotę.
-To nie śmieszne. Która godzina? - Zapytałam panicznie, bo nagle przypomniało mi się, że miałam dziś z Marisą oglądać mieszkanie.
-Czternasta. - Szybko pobiegłam na górę i wykręciłam numer do Marisy, aby obgadać szczegóły. Oczywiście jedziemy samochodem Stefana, ale on jeszcze o tym nie wie.
Gdy nadeszła odpowiednia godzina pojechałam pod Marisy dom. Oczywiście nie obeszło się bez drobnej spiny ze Stefanem. Niech się nie martwi, bo niedługo się przeprowadzam do Innsbrucka i będę już mogła jeździć swoim samochodem, który aktualnie znajduje się w Wiedniu.
-Jak się czujesz? - Zapytała dziewczyna, kiedy wsiadła do samochodu.
-Głowa mnie trochę boli, ale to pewnie normalne. Przepraszam za wczoraj. - Spojrzałam na moment na nią.
-Na prawdę nic się nie stało. Też bym tak pewnie postąpiła gdyby...
-Nie mówmy o tym. Było, minęło... Czasu się nie cofnie. - Powiedziałam obojętnie, kiedy przypomniała mi się wczorajsza rozmowa z M... z moim ex.
-Diana. Nie mogę na to patrzeć. Powinniście się spotkać i wszystko sobie wyjaśnić.
-Nie ma czego wyjaśniać. Nie chce mi wierzyć to nie. Trudno. Nie będę go błagać na kolanach, żeby ze mną był. To jego wybór. Najwyraźniej tak musiało być. Chcę o nim zapomnieć, więc proszę cię abyś przy mnie o nim nie wspominała. Jasne? - Na moją prośbę pokiwała tylko głową.
Resztę drogi przebyłyśmy w milczeniu. Gdy dojechałyśmy na miejsce, czekała na nas właścicielka tego jakże pięknego domu z ogródkiem. Weszłyśmy do środka i znalazłyśmy się w małym przedpokoju na wprost którego były schody na górę. Po lewej stronie było sporych rozmiarów pomieszczenie. Jak się mogłam domyślać, niegdyś służyło komuś za salon. Po prawej stronie było nieco mniejsze pomieszczenie z szarymi płytkami na podłodze. Przypuszczam, że to kuchnia. Na końcu korytarza, również po prawej stronie była umeblowana już łazienka. Na górze były trzy sypialnie, w tym jedna z balkonem, z widokiem na ogród, a także śliczne góry. Poza tym była nieco większa łazienka niż na dole oraz garderoba.
-No, i to by było na tyle. Cena jest dosyć korzystna dla pani, bo zależy mi, żeby szybko sprzedać to mieszkanie, bo za tydzień wylatuję z mężem do Anglii.
-A jaka by była cena? - Zapytałam. Bardzo podobał mi się ten dom. Fajnie by było, gdyby był w moim posiadaniu. Właścicielka podała cenę, a ja myślałam, że się przesłyszałam. Za takie mieszkanie myślałam, że będzie chciała znacznie więcej. - Zgoda.
-W takim razie umowę podpisujemy dzisiaj, czy woli się pani zastanowić jeszcze z tą decyzją?
-Możemy teraz.
Po załatwieniu wszystkich formalności wróciłyśmy do domu. Od razu zaczęłam szukać jakiejś w miarę taniej firmy przeprowadzkowej.
(Michael)
-Coś ty zrobił? - Zapytał ze zdziwieniem Manuel.
-To co słyszysz. Najgorsze jest to, że już naprawdę nie wiem czy jej wierzyć czy nie. - Spojrzałem na chłopaka, który tylko wywrócił oczami.
-Ale ty jesteś głupi. - Rozchyliłem lekko usta, żeby coś powiedzieć, ale w końcu zrezygnowałem. - Skoro ona mówi, że to fotomontaż to z pewnością tak jest, a ty jesteś skończonym idiotą.
-Jesteś taki mądry to mi coś doradź. - Zdenerwowałem się i wstałem z kanapy, żeby przejść kilka kroków po domu.
-Teraz to ty powinieneś ją prosić o wybaczenie.
-Ale te zdjęcia... Co jeśli one są prawdziwe? - Podparłem twarz na ręce i zacząłem myśleć.
-Boże... Rusz ty czasem tą pustą głową. Idź do kogoś, kto się na tym zna i się dowiesz wtedy. -Manuel zaczesał swoje włosy do tyłu. - A tak na marginesie to powinieneś jej ufać.
-Teraz jesteś taki mądry, a ciekawe co byś ty zrobił na moim miejscu... - Westchnąłem. Mimo wszystko muszę przyznać, że Manuel umie dobrze doradzać. To już nie pierwszy raz gdy mi pomaga.
-Ja, na twoim miejscu bym spalił w piecu te zdjęcia. A jeśli żyłbym w takiej niepewności jak ty teraz to poszedłbym do jakiegoś specjalisty, żeby określił, czy to fotomontaż, czy nie. Z pewnością zrobiłbym to po cichu, żeby się nie dowiedziała.
-Masz rację. Chodź, załatwimy to szybko i będziemy mieć pewność.

1 komentarz:

  1. Mam nadzieję że wszystko szybko się wyjaśni.
    Pozdrawiam i czekam na kolejny Aśka:)

    OdpowiedzUsuń