(Diana)
-Witaj. Jestem Brigitte. - Kobieta rzuciła mi się na szyję. Wygląda na to, że cieszy się z mojej wizyty w jej domu. Cieszy mnie to bardzo, bo szczerze mówiąc trochę się tego obawiałam. Mama Michaela po chwili trwania w uścisku, złapała mnie za dłonie. - Michael mi dużo o tobie opowiadał.
-Mam nadzieję, że same dobre rzeczy. - Uśmiechnęłam się. Mój chłopak objął mnie od tyłu i swój podbródek umiejscowił na moim ramieniu.
-Dobrze wiesz, że same dobre, bo tych złych nie ma. - Jego słowa sprawiły, że poczułam się jeszcze pewniej w jego rodzinnym domu. Pani Brigitte popatrzyła na nas z wielkim uśmiechem.
-To może wy się rozgośćcie w salonie, a ja pójdę zawołać chłopaków. - Wskazała nam ręką w stronę wcześniej wspomnianego pomieszczenia. Po chwili zniknęła. Najprawdopodobniej poszła po nich na piętro. Razem z Michaelem poszliśmy do salonu, gdzie stał wielki stół przygotowany już do kolacji.
-Jak pierwsze wrażenie? - Zapytał Michi. Zawsze lubiłam gdy pytał się mnie o takie rzeczy. Pokazywał w ten sposób jak bardzo się o mnie troszczy. Zawiesiłam swoje ręce na jego szyi.
-Bardzo dobre. Twoja mama jest naprawdę cudowna. - Usłyszałam, że ktoś zbiega po schodach, więc dałam mu szybkiego buziaka i odwróciłam się w ich stronę. Po chwili stali przede mną rodzice i bracia Michaela, który w tej chwili trzymał swoje dłonie na moich ramionach.
-Poznajcie moją dziewczynę. - Przywitałam się grzecznie ze wszystkimi. Każdy wydawał się bardzo miły. Jedyne co, to niepokoił mnie sposób, w jaki patrzył na mnie Alexander. Niby nie patrzył na mnie z pogardą lub czymś innym, jednak w swoim spojrzeniu miał coś takiego, czego nie umiem wyjaśnić.
Siedzieliśmy wspólnie przy jednym stole. W towarzystwie jego rodziny czułam jakbyśmy wszyscy znali się od wielu lat. Rozmawialiśmy wspólnie na wiele tematów, a także żartowaliśmy i śmialiśmy się. Jedynie Alex był jakiś nieobecny. Dobrze widziałam, że dokładnie obserwował każdy mój ruch, ale starałam się nie zwracać na to uwagi. Oczywiście pani Brigitte próbowała wcisnąć we mnie tyle jedzenia ile się tylko dało.
-Weź sobie jeszcze nałóż dokładkę. - Prosiła zatroskana.
-Dziękuję, wszystko jest takie pyszne, ale naprawdę już nie mogę. - Powtórzyłam już chyba po raz dziesiąty tego wieczoru moją regułkę.
-Oj chociaż troszeczkę. Jesteś strasznie chudziutka. - Denerwuje mnie, gdy ktoś mi wypomina, że jestem chuda, więc powinnam więcej jeść. Przecież ja już mam to w genach po mamie i to wcale nie jest wina tego, że mało jem. Zanim zdążyłam coś odpowiedzieć, zrobił to jak dotąd milczący Alex.
-Jak dają to trzeba brać. - Nie powiem, denerwował mnie cały wieczór, ale tym tekstem naprawdę mnie bardzo rozśmieszył. Jakbym słyszała Stefana... Z pomocą przyszedł mi Michael, czyli mój kochany Wybawiciel.
-My w sumie jesteśmy już wykończeni podróżą, więc się pójdziemy położyć spać. - Przytaknęłam na jego słowa. Po chwili poszedł po nasze torby i w mgnieniu oka szliśmy już schodami na górę. Trochę czułam się jak w hotelu. Ciągnął się jedynie długi prosty korytarz. Jeżeli dobrze policzyłam to było tutaj osiem par drzwi. Michael złapał mnie za rękę i poprowadził mnie w stronę swojego pokoju.
-Mam nadzieję, że spodoba ci się mój pokój. Wprawdzie rzadko tu bywam, ale chyba nie powinien być zakurzony. - Zaśmiał się, czym spowodował większy uśmiech na mojej twarzy. Po chwili moim oczom ukazał się pokój, w którym ściany były pomalowane w różnych odcieniach błękitu. Mniej więcej na środku stało duże dwuosobowe łóżko. Wszystkie meble były w kolorze białym. Jedna ściana była przeznaczona na zdobiące ją białe ramki z różnymi zdjęciami Michaela i jego rodziny. Jedno z nich bardzo przykuło moją uwagę. Podeszłam bliżej. Przedstawiało małego Michiego. Boże, jaki on słodki. Już wtedy miał bujne blond włosy. Mój chłopak podszedł do mnie i spojrzał na fotografię. - Wyobraź sobie, że kiedyś będzie nam po domu biegał taki mały Hayboeck. - Od razu sobie to wyobraziłam i uśmiech pojawił się na mojej twarzy.
-A chciałbyś? - Odwróciłam się w jego stronę i z zaciekawieniem spoglądałam w jego oczy.
-Kiedyś na pewno. - Złapał mnie za ręce i poprowadził w stronę łóżka, na którym po chwili już siedzieliśmy. - A teraz powiedz, jakie wrażenie zrobili na tobie moi rodzice?
-Na początku się trochę stresowałam, ale nic ci nie mówiłam. - Michael przymrużył lekko oczy, udając wyrzut, że mu nie powiedziałam wcześniej, ale po chwili zaczął się uśmiechać. On chyba jednak nie umie udawać poważnego w moim towarzystwie. Jakby się tak głębiej zastanowić, to mam tak samo. Jejku... Tyle nas łączy... - Nie patrz tak na mnie. - Skrzyżowałam ręce na piersi, pokazując oburzenie.
-Jak mam na ciebie nie patrzeć, bo nie rozumiem...
-No tak. - Zaczęłam udawać jego minę sprzed kilkunastu sekund. Chyba nie za bardzo mi to jednak wyszło. Cóż, najwyraźniej jego miny są unikatowe i nie da się ich naśladować w prawidłowy sposób. - Dobra nie ważne. - Machnęłam ręką ze zrezygnowaniem. - A więc potem twoi rodzice byli na prawdę bardzo mili i się do nich przekonałam. Bardzo ich polubiłam. Mam nadzieję, że oni mnie też.
-O to możesz być spokojna. Zawsze jak któryś z moich braci przyprowadza nową dziewczynę to robią jej długie przesłuchanie. Tobie nie zadawali aż tyle pytań, więc najwyraźniej od razu ci zaufali.
-Tak myślisz? - Uniósł mój podbródek dwoma palcami.
-Ja nie myślę, ja to wiem. - Michi delikatnie mnie pocałował. Po chwili jednak przestał. - Ja nadal nie mogę uwierzyć, że jesteśmy razem, tutaj, tacy szczęśliwi...
-Mam cię uszczypnąć? - Naszykowałam już rękę, żeby to zrobić, ale mnie powstrzymał.
-Lepiej mnie pocałuj. - Uśmiechnął się i zamknął oczy, czekając aż go pocałuję. Postanowiłam zrobić mu małego psikusa. Dałam mu buziaka w policzek. Chyba mu się to nie spodobało. - Zaraz się obrażę. - Skrzyżował ręce i odwrócił głowę w bok. Najprawdopodobniej tylko udaje, ale dobra, przeproszę go, żeby nie było.
-Przepraszam Michael. Michi. Chyba się na mnie nie pogniewasz? - Nie reagował na moje słowa. - Ej, bo pomyślę, że ty tak serio. Halo, ziemia do Michaela. - Zaczęłam mu machać dłonią przed oczami, bo się nawet nie raczył na mnie spojrzeć. - Dobra, niech ci będzie. - Wywróciłam tylko oczami i usiadłam wygodniej na łóżku, żeby było mi wygodniej go pocałować. Uchwyciłam jego twarz w dłonie i przekierowałam w moją stronę. Pocałowałam go delikatnie tak, jak to on zrobił kilka minut temu. - Już? Nie gniewasz się?
-Jeszcze trochę się gniewam. - Zaśmiał się. Czyli teraz mam rozumieć, że się tak naprawdę nie gniewa, tylko pogrywa sobie ze mną. Niech mu będzie, wciągnę się w tą jego gierkę. Pocałowałam go najbardziej namiętnie jak chyba tylko potrafiłam. Dobra, chyba mi już przebaczył, o ile w ogóle można to tak nazwać.
-Jak jeszcze mi nie wybaczyłeś to się już poddaję.
-Spokojnie, wybaczyłem. Nie jestem aż tak bardzo pamiętliwy. - Puścił do mnie oczko.
-Całe szczęście.
Obudziłam się w środku nocy. Spojrzałam w bok i ujrzałam Michaela, który słodko spał. Mogłabym patrzeć na niego godzinami. To był na prawdę uroczy widok. Chciałam go teraz pocałować, ale nie chciałam go tym obudzić. Postanowiłam się powstrzymać. Poczułam trochę suchość w gardle. Postanowiłam się napić, ale nie było nic w pobliżu. Postanowiłam zejść na dół, do kuchni i nalać sobie wody z kranu. Wiem, że niby się nie powinno tego pić, ale zawsze wolałam taką niż z butelki.
Każdy chyba spał oprócz mnie. Przemierzałam spore mieszkanie powoli i w nienagannej ciszy, aby przypadkiem kogoś nie obudzić. Nie lubiłam nigdy nikomu grzebać po szafkach, więc miałam szczęście, że kubki stały na wierzchu. Wzięłam jeden z nich i podeszłam do kranu i nalewałam wody. Nagle poczułam na moich biodrach czyjeś dłonie. Od razu zorientowałam się, że coś nie gra. Instynktownie zrzuciłam z siebie czyjeś dłonie i się szybko odwróciłam. Przede mną stał Alexander. Co on sobie w ogóle wyobrażał. Ciekawe, czy on by chciał, żeby Michael tak się zachowywał w stosunku do jego dziewczyny. Kurcze, o czym ja w ogóle mówię, przecież Michi jest ze mną.
-Co ty wyprawiasz? - Spojrzałam na niego z zaskoczeniem jak i ze złością. On się tylko uśmiechał cwaniacko. Jak ja nienawidzę takich osób zapatrzonych w siebie.
-Chyba ja powinienem o to zapytać ciebie.
-Wody przyszłam się napić.
-I taki przypadek, że akurat się tu spotkaliśmy. To musi coś znaczyć. Co o tym myślisz?
-Myślę, że powinnam już iść spać. - Chciałam już iść w stronę pokoju, ale Alex zagrodził mi drogę. - Daj mi przejść. - Co raz bardziej zaczęło mnie irytować jego zachowanie.
-Poczekaj, a może masz ochotę na mały numerek?
-Słucham?! - Nie mogłam uwierzyć, w to co usłyszałam.
-To co słyszysz. Jest środek nocy. Nikt się nawet nie musi o tym dowiedzieć, a moje łóżko... - Nie mogłam już wytrzymać ze zdenerwowania i mu przerwałam.
-Czy ty w ogóle siebie słyszysz? Co ty sobie myślisz, że ja jestem pierwsza lepsza? Jak w ogóle możesz mi proponować coś takiego? Taki z ciebie brat, że za plecami Michaela podrywasz jego dziewczynę? Wiesz co? Kocham twojego brata i nigdy bym go nie zdradziła tym bardziej z tobą. - Już się kierowałam w stronę schodów, ale się jeszcze odwróciłam na chwilę. - A, i jeszcze jedno. Nie powiem o tym Michaelowi, bo nie chcę psuć waszych relacji, ale następnym razem od razu do niego pójdę i mu o tym powiem. - Ponownie się odwróciłam w stronę schodów, ale po chwili poczułam jego dłoń na moim łokciu i momentalnie odwrócił mnie w swoją stronę.
-Poczekaj...
Przybywam z kolejnym rozdziałem. Koniecznie komentujecie ;)
W co gra Alex??? Czyżby postawił sobie za cel zdobycie Diany? Jakoś takie to podejrzane....
OdpowiedzUsuńDodaj szybko koeljną część, nie mogę się doczekać
Ok, postaram się szybko napisać rozdział ;)
Usuń