poniedziałek, 13 marca 2017

Rozdział XI

(Stefan)
Leżałem w salonie przed telewizorem. Było już późno. Praktycznie usypiałem. Czekałem jedynie na Dianę, którą miałem zamiar przeprosić za moje zachowanie. Przez ostatnie dni się do mnie praktycznie nie odzywała. Przepraszałem ją z tysiąc razy, ale ona po prostu to olewała. Tym razem się lepiej przygotowałem, bo kupiłem jej kwiaty. Co jak co, ale kobiety zawsze przy nich kruszeją. Usłyszałem przekręcanie zamka. Szybko się zerwałem i pobiegłem do kuchni po bukiet czerwonych róż. Schowałem je za swoimi plecami i szybkim krokiem ruszyłem w stronę dziewczyny.
-Cześć. Wiem, że nie chcesz ze mną rozmawiać, ale... - Odwróciła się w moją stronę. Patrzyła na mnie pytającym spojrzeniem.  - ...chcę cię po raz kolejny przeprosić. Wiem, że nie powinienem się wtrącać. Proszę, wybacz mi. Jesteś u mnie na wakacjach i bez sensu, żebyśmy dalszą ich część spędzili na nie odzywaniu się do siebie. - Podszedłem do niej bliżej. - A to dla ciebie na przeprosiny. Mam nadzieję, że przyjmiesz je i mi wybaczysz. - Wręczyłem jej kwiaty, po czym wzięła je do ręki, pokiwała głową i mnie przytuliła.
-Oj Stefciu. I jak tu mam się na ciebie gniewać, jak widzę jak bardzo ci zależy na tym, żebym ci wybaczyła. Gdybym tego nie zrobiła, byłabym bez serca.
-Tak się cieszę. - Kamień spadł mi z serca. Po rozmowie z Manuelem dotarło do mnie, że źle postępowaliśmy.
-Będziesz miał chatę wolną przez ponad tydzień. - Puściła do mnie oczko.
-Jak to? Czy ja o czymś nie wiem? - Zaśmiała się na moje słowa. Najwyraźniej sporo mnie ominęło.
-Jutro po południu jadę z Michaelem na weekend do jego rodziców, a później na tydzień na wakacje. - Jej słowa zaczęły mi się obijać o uszy. Że też tego wcześniej nie zauważyłem.
-Czyli ty z Michaelem... - Mówiąc to, jakoś dziwnie kręciłem palcem. Urwałem zdanie, bo Diana kiwnęła głową. - Tak się cieszę. - Ponownie utknęliśmy w uścisku.
-A, jeszcze jedno. Pożyczysz mi jutro swój samochód? Muszę jechać na zakupy.
-Pewnie, przedzwonię tylko do Manuela, żeby podjechał po mnie przed treningiem. - Puściłem oczko i poszedłem do swojego pokoju. Szybkim ruchem wyjąłem telefon z kieszeni i wybrałem jego numer. Po chwili słyszałem już jego głos.
-No wiesz co? Musisz dzwonić w takich momentach? Ty to masz wyczucie. - Wolałem się nie wgłębiać bardziej w ten temat i od razu przeszedłem do rzeczy.
-Nie będę miał jutro czym pojechać na trening, a nie chce mi się iść pieszo. Wpadniesz po mnie?
-Spoko, nie ma problemu.
-A, jeszcze jedno, zanim mi z głowy wyleci. - Zaśmiałem się. - W sobotę impreza u mnie. Czuj się zaproszony. - Bez zastanowienia postanowiłem zorganizować małą imprezkę dla kumpli.
-Z jakiej okazji? - Dziwne, zazwyczaj się nie pytał o to, tylko po prostu na słowo "impreza" wbijał na chatę. Często bywało, że sam się wpraszał, ale nie tym razem.
-Tak po prostu. Chata wolna, trzeba uczcić. - Zaśmiałem się po raz kolejny w tak krótkim czasie.
-Na pewno będę. Dobra, zdzwonimy się jutro, bo teraz zbytnio nie mogę gadać. - Nie zdążyłem odpowiedzieć, gdyż usłyszałem, że się rozłączył.
Następnego dnia przyjechał po mnie, abyśmy wspólnie pojechali na trening. Trochę był nie w humorze, ale pomimo tego, postanowiłem się zapytać, co mu jest.
-Czemu jesteś jakiś taki nie w sosie? - Mam tylko nadzieję, że go nie rozwścieczyłem.
-Pamiętasz jak wczoraj dzwoniłeś do mnie? - Zapytał z obojętnością.
-No pamiętam, jakiś zajęty wtedy byłeś. Co? Jakąś laseczkę poderwałeś? - Poruszyłem znacząco brwiami.
-Dobre by było... Gliny mnie złapały za przekroczenie prędkości. - Myślałem, że po ostatnich wakacjach, po których przyszło mu chyba z dziesięć mandatów z fotoradarów, trochę zaczął wolniej jeździć, ale cóż, myliłem się.
(Diana)
Wstałam wyjątkowo wcześnie. Przeciągnęłam się i poszłam do łazienki się odświeżyć. Po kilkunastu minutach zeszłam już schodami w dół, prosto do kuchni. Zrobiłam sobie na szybko jakieś śniadanie i po chwili już słyszałam głos Stefana.
-Co ty tak wcześnie wstałaś? - Podrapał się po głowie i poszedł nalać sobie szklankę wody.
-Przecież mówiłam ci, że muszę jechać na zakupy. - Wzruszyłam ramionami, czego nie mógł zauważyć stojąc do mnie plecami. Po chwili odwrócił się w moją stronę i napił się wody.
-Rozumiem, ale dlaczego tak rano?
-Proste. Będę miała więcej czasu na zastanowienie się np. którą bluzkę kupić, białą czy czarną... -Nie zdążyłam dokończyć, bo mi przerwał.
-A w efekcie i tak weźmiesz obie. Skąd ja to znam? - Zapytał retorycznie. Podszedł do lodówki, szukając czegoś na śniadanie. Ja w tym samym czasie zdążyłam już skończyć swoje.
-Dobra, dobra, ja już będę lecieć. - Wstałam energicznie od stołu. Podeszłam do Stefana i dałam mu buziaka w policzek. Ruszyłam w stronę przedpokoju, gdzie założyłam ulubione czarne trampki. Chwyciłam jeszcze kluczyki i wyszłam z domu, a następnie udałam się do samochodu.
W centrum handlowym byłam około cztery godziny. Udało mi się kupić wszystko, co było mi potrzebne. W drodze powrotnej do domu, postanowiłam zrobić jeszcze zakupy w supermarkecie. Kiedy wróciłam do domu, zabrałam się do gotowania obiadu. Po pewnym czasie, stojąc cały czas przy garnkach, usłyszałam, że ktoś wszedł do domu. Od razu pomyślałam, że to Stefan. Pewnie skończył się już trening i wrócił do mieszkania.
-Stefan! Zaraz obiad będzie! - Krzyknęłam, żeby mógł usłyszeć. Po chwili poczułam, jak ktoś przytula mnie w talii i całuje w policzek. Momentalnie drgnęłam i odwróciłam się w stronę tej osoby. Kamień spadł mi z serca, gdy zobaczyłam Michaela. - Michi. - Rzuciłam mu się na szyję.
-Ktoś tu się chyba stęsknił. - Zaśmiał się.
-Nie, wcale. - Próbowałam udawać poważną, ale w jego towarzystwie nigdy mi to nie wychodziło.
-Czyżby? - Złączył nasze usta w gorącym pocałunku.
(Michael)
-Dobrze, że już wróciłeś, bo my zaraz będziemy jechać. - Diana była w swoim pokoju i pakowała ostatnie rzeczy do swojej torby.
-Diana się pakuje? - Kiwnąłem tylko głową, na znak, że "tak". - Może idź tam po nią na górę, bo zanim się spakuje to trochę może potrwać. - Bez słowa ruszyłem w stronę jej pokoju. Energicznie nacisnąłem klamkę i wszedłem do środka bez pukania.
-Pomyślałem, że przy... - Kurcze ja to jak zwykle wchodzę w złym momencie. Mimo, że jest moją dziewczyną, to i tak mi się głupio zrobiło. Diana akurat się przebierała. Jedyne co zrobiłem to walnąłem się ręką w czoło i się odwróciłem plecami do niej. - Spakowana już?
-Tak, tak, właśnie miałam schodzić na dół. - Odwróciłem się w jej stronę. Wzięła torbę do ręki, ale długo jej nie niosła, bo szybko zareagowałem i ją w tym wyręczyłem. - Coś mówiłeś wcześniej, ale nie dokończyłeś.
-A, mówiłem, że Stefan mi doradził, żebym przyszedł i pomógł ci w pakowaniu, bo podobno długo ci to zajmuje. - Ostatnią część zdania powiedziałem szeptem do jej ucha.
-A to nygus. Żeby tak się skarżyć na własną kuzynkę? To niedorzeczne. - Zaśmialiśmy się. Zawsze umiała powiedzieć coś nieśmiesznego, w taki sposób, że jednak stawało się to śmieszne.
Zeszliśmy na dół, gdzie czekał na nas Stefan. Wyglądał na bardzo zadowolonego. Pewnie cieszy się, że będzie miał wolną chatę. Za dobrze go znam i coś czuję, że szykuje się tutaj niezła impreza.
-Szybko się uwinęliście. - Zauważył.
-No widzisz. Nie jestem jedną z tych co się pakują, pakują i nie mogą się spakować. - Zmroziła go wzrokiem.
-Przecież tego nie powiedziałem. - Chyba nie zdawał sobie sprawy, że powiedziałem o tym Dianie.
-Czyżby? - Ponownie zmroziła go wzrokiem, po czym on uczynił do samo w moim kierunku.
-My już będziemy jechać. - Wziąłem Dianę za rękę i pokierowałem w stronę drzwi wyjściowych.
-Nie rozwal tylko mieszkania. - Dodała, na co on spojrzał pytającym wzrokiem. - Przecież wiem, że urządzasz imprezę.
-Skąd wiesz? Który to taki mądry był i ci wygadał?
-Proszę cię, Stefan. Wystarczy na ciebie spojrzeć. Od razu widać, że coś tu się szykuje. - Odezwałem się po dłuższym milczeniu. Miałem tylko nadzieję, że nie odwalą z chłopakami czegoś głupiego, przez co będziemy musieli szybciej wracać do domu.
-Oj tam. Do zobaczenia wkrótce. - Uniósł dłoń do góry, na co Diana się tylko lekko uśmiechnęła.
Siedzieliśmy już w moim samochodzie. Panowała cisza. Jedyne co było słychać to radio, w którym właśnie leciała najnowsza piosenka Adele. Po dłuższym czasie, postanowiłem to przerwać.
-Stresujesz się? - Spojrzała na mnie.
-Nie, po prostu nie wiem, czy mnie polubią. - Złota zasada w tym przypadku działa. "Nie" znaczy "Tak".
-Ciebie nie da się nie lubić. - Uśmiechnąłem się. Byłem przekonany, że moi rodzice ją polubią, w końcu nie bez powodu wydzwaniali do mnie od kilku dni i się o wszystko wypytywali.
-Schlebiasz mi. - Uśmiechnąłem się jeszcze szerzej na jej słowa. Po chwili milczenia spojrzała ponownie na mnie. - Daleko jeszcze?
-Jeszcze jakieś dziesięć minut drogi. Aż tak śpieszno ci poznać przyszłych teściów? - Zaśmiałem się. Spojrzała na mnie z zaskoczeniem. Nie spodziewała się pewnie usłyszeć takich słów. Traktowałem nasz związek jak najbardziej poważnie. Chciałem się z nią ożenić, a później mieć gromadkę dzieci.
-Po prostu nie mogę się doczekać.
(Diana)
Dojechaliśmy już na miejsce. Chciałam już zadzwonić dzwonkiem, ale Michi powiedział, że to nie jest konieczne. Wyjaśnił, że wychowywał się tu tyle lat, że cały czas tu jest jego drugi dom. Weszliśmy do środka. Dom był bardzo przytulny. Od razu było widać, że panuje tu rodzinna atmosfera. Po chwili usłyszałam głos dobiegający najprawdopodobniej z kuchni.
-Michael, to ty?-Głos należał prawdopodobnie do jego mamy.
-Tak, mamo. - Po chwili wyłoniła się postać kobiety. Wyglądała dosyć sympatycznie.
-Dzień dobry. - Powiedziałam niepewnie. Uśmiechnęłam się szeroko, bo to podobno sprawia lepsze wrażenie.
Mam tyle różnych pomysłów co do tego opowiadania, że nie wiem już który wybrać :/ Jakoś może to będzie ;) Mam nadzieję, że się na razie podoba ;)

5 komentarzy:

  1. Oooo nie ma to jak spotkanie z przyszłymi tesciami. Najważniejsze jest pierwsze wrażenie. Coś czego nie zrobilo na mnie RawAir. Loteria pogania loterie, Lillehammer i Trondheim wioda w tym prym. Biednego Stefana zmiotl podmuch boczny, a polskie portale-Stoch utarl nosa Kraftowi. Chyba nie ogladali uważnie. Michael pokazal gdzie ma ten turniej, po co sie wysilac i brac udzial w loterii

    OdpowiedzUsuń
  2. Dokladnie... to raw air to jakas pomylka.. ogladam te skoki z wielkim strachem, ze zaraz coś zlego sie wydarzy ;_; a rozdzial super *.* czekam na kolejny! Zobaczymy jak Diana sie zaprezentuje przed rodzicami :D

    Pozdrawiam, jak zwykle niezalogowana blackandyellow-lu z norwegian-wind

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się w stu procentach ;)
      Oby w Planicy były dobre warunki ;)

      Usuń
  3. Fajny roździał oraz blog (:
    W wolnej chwili zapraszam do mnie
    Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń