(Diana)
-Dobra, słuchaj mnie teraz uważnie. - Michael zaczął mi tłumaczyć krok po kroku, co muszę robić, aby zbijać jak najwięcej kręgli. Tak naprawdę to go trochę wkręciłam, bo umiem grać w kręgle i całkiem dobrze mi to wychodzi, ale tak słodko wygląda jak tłumaczy. - I to by było na tyle. Chyba możemy już zacząć grać. - Z zamyślenia wyrwał mnie jego głos. - To ja zacznę. Patrz i ucz się od mistrza. - Zaśmiał się. Wziął kulę, którą udało mu się przewrócić cztery kręgle. Za drugą próbą nie udało mu się nic strącić.
-Faktycznie mistrz. - Zaśmiałam się.
-Śmiej się, śmiej. Zobaczymy ile ty zrzucisz.
-Zobaczysz, że uda mi się wszystkie. - Byłam przekonana, co do mojego zdania. Tak naprawdę, kiedyś co chwila chodziłam ze znajomymi do kręgielni, więc miałam wszystko pod kontrolą.
-Wszystkie? Wątpię. - Przymrużył oczy i pokręcił głową.
-Nie wierzysz w moje możliwości? W takim razie jak zrzucę wszystkie to wisisz mi przysługę.
-No, niech ci będzie, ale jak nie zrzucisz wszystkich to ty mi wisisz przysługę.
-Ok. - Wzięłam kulę. Popatrzyłam przed siebie. Zrobiłam zamach i po chwili kula już się toczyła. Uderzyła w kręgle i udało się przewrócić wszyściutkie. - Ha, wisisz mi przysługę. - Spojrzałam na Michiego, który otworzył usta ze zdziwienia.
Kiedy wróciliśmy do domu, była już pora obiadowa. Po wspólnym posiłku mama Michaela zaproponowała mi wspólne oglądanie zdjęć. Oczywiście się zgodziłam. Chciałam w ten sposób lepiej poznać mojego chłopaka, który chyba nie był tym faktem zbytnio ucieszony.
-Mamo, daj spokój. Diana na pewno nie chce oglądać tych zdjęć.
-Ja z chęcią popatrzę na mojego chłopaka. - Posłałam do niego buziaczka.
Otworzyłyśmy album. Pierwsze zdjęcie przedstawiało Michaela zaraz po urodzeniu. Był taki malutki i taki słodziutki. Nie mogłam się napatrzeć na to zdjęcie. Tak słodko wtedy spał. Co ja mówię, przecież do dzisiaj mu to zostało.
-Ale przystojniak. - Powiedziałam, kiedy moim oczom ukazało się zdjęcie może pięcioletniego chłopca o ślicznej blond czuprynie i dużych niebieskich oczach. Siedział uśmiechnięty na kocu i bawił się swoją kolekcją samochodzików.
Wspólnie przesiedziałyśmy tak prawie dwie godziny. Dobrze nam się wspólnie rozmawiało. Michael natomiast stał nad nami i zerkał ze zdenerwowaniem na zdjęcia, jakby pilnował, abym przypadkiem nie zobaczyła kompromitującego go zdjęcia.
-Mamo, może już starczy? - Powtarzał co jakiś czas. Przypominało mi to czasami zachowanie dziecka z przedszkola. Musiałam się wtedy nieźle powstrzymywać od śmiechu. Na szczęście mi się to udało.
Po kolacji razem z Michaelem postanowiliśmy udać się spać, ponieważ jutro rano mieliśmy wracać do domu. Szłam schodami na górę, a za mną mój chłopak. Miałam wrażenie, że gapi się na mój tyłek. Odwróciłam się w jego stronę i wcale się nie myliłam.
-Ej. - Zrobiłam obrażoną minę, ale w środku chciało mi się śmiać.
-No co? - Wyszczerzył się, a ja wywróciłam oczami i poszłam w stronę Michaela pokoju. Po chwili mój chłopak złapał mnie za nadgarstek i odwrócił szybko w swoją w stronę, po czym złączył nasze usta. Trochę mnie to zaskoczyło, ale nie protestowałam. Oparłam się o ścianę, a nasz pocałunek coraz bardziej się pogłębiał. Zanurzyłam swoją dłoń w jego wspaniałych włosach. Jego jedna dłoń była na moich plecach, a druga na biodrze. Po chwili poczułam jego usta na mojej szyi. Ocknęłam się, że jesteśmy na korytarzu i każdy może nas teraz zobaczyć.
-Michi, może nie tutaj. - Szepnęłam. Popatrzył mi w oczy i się słodko uśmiechnął.
-Masz rację. - Uniósł mnie do góry, a ja owinęłam swoje nogi wokół jego talii. Zaniósł mnie do pokoju i położył na łóżko. Całował mnie namiętnie z każdą chwilą pogłębiając pocałunek. Czułam jego ciepły oddech. Swoje usta przeniósł na moją szyję, a dłonie wsunął pod moja bluzkę. Usłyszałam dźwięk telefonu. Spojrzałam na Michaela, który chyba nie chciał żebym odbierała. Tak czy siak wyjęłam komórkę z kieszeni i przyłożyłam ją do ucha.
-Słucham. - Powiedziałam nie patrząc na to z kim rozmawiam.
-No cześć skarbie. Jak ja żem się stęsknił za moją księżniczką. - To był Stefan. Oczywiście domyśliłam się, że siedzi sobie teraz z kumplami i jest pijany. W końcu z tego co słyszałam to ich zapraszał na dzisiejszy wieczór.
-Stefan, chciałeś coś? - Zapytałam. Michael słysząc jego imię wywrócił zabawnie oczami.
-Nie wierzę. - Szepnął mój chłopak. Najprawdopodobniej był zdenerwowany, że jego najlepszy przyjaciel zepsuł taką chwilę.
-Pogadać z tobą chciałem. Stęskniłem się za tobą. - Jakoś tak nie wierzę w jego słowa. Pewnie teraz siedzi obok niego Manuel, Gregor, Thomas, Andreas i jeszcze kilku innych czubów i nadsłuchują.
-I tylko tyle? Nie mam czasu teraz z tobą gadać. - Nie miałam zamiaru udawać jaka to jestem szczęśliwa z jego telefonu. Było wręcz na odwrót.
-Czemu? - Już miałam odpowiedzieć, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła, ale udało mi się powstrzymać.
-Zajęta jestem. - Powiedziałam na odczepne, ale jakby się tak głębiej zastanowić to wcale nie mijałam się z prawdą.
-Czym? - Ach ta jego dociekliwość. Po kim on ją odziedziczył?
-Jak to czym? - Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na Michaela, który ponownie wywrócił oczami.
-Aaa, dobra. Już się domyślam. - Mówiłam już kiedyś, że Kraft bywa bardzo denerwujący? Czasami mam wrażenie, że zachowuje się jak dziecko z podstawówki... Chociaż... chyba akurat w tym przypadku to złe porównanie. Dzieci w podstawówce nie mają takich myśli jak on.
-To się lepiej nie domyślaj, bo cię zaraz palnę w ten pusty łeb i może chociaż trochę rozumu nabierzesz. - Michael wziął mój telefon i powiedział do Stefana. Nie ukrywam, myślałam, że się posikam ze śmiechu. - Mówiłem, żebyś nie odbierała. - Uśmiechnął się czule. Jak ja go kocham.
-Mówiłeś? No chyba raczej nie. - Zaśmiałam się, po czym chłopak się zamyślił, najprawdopodobniej nad tym, czy mówił, czy pomyślał.
-Oj dobra, pomyślałem, ale wychodząc z założenia, że czytasz mi w myślach, to można powiedzieć, że powiedziałem. - Puścił do mnie oczko.
-Ja czytam ci w myślach? No chyba raczej nie. Pomyliłeś mnie z kimś. - Wzruszyłam ramionami.
-Ciebie bym z nikim nie pomylił. Nigdy.
-Czyżby? - Przymrużyłam oczy, a po chwili wstałam z łóżka. - Dobra idę się wykąpać.
-A ja? - Przybrał minę "smutnego psa".
-Też cię kocham. - Puściłam w jego stronę buziaczka i weszłam do łazienki.
(Stefan)
Usłyszałem dzwonek do drzwi, więc szybko się zerwałem i pobiegłem w ich kierunku. Jestem niemal pewien, ze to Manuel. Miał przyjść wcześniej i pomóc mi w przygotowaniach do małej imprezki. Pozostali mieli zjawić się za jakąś godzinkę. Otworzyłem drzwi i tak jak myślałem był to Fettner.
-Właź stary. - Odsunąłem się na bok, żeby wszedł. Zauważyłem, że trzyma w rękach skrzynkę piwa.
-No, no, nie pozwalaj sobie. Jestem od ciebie tylko kilka lat starszy. - Wywróciłem tylko oczami. Czasami ten chłopak brał wszystko zbyt dosłownie.
-Tak się tylko mówi. Widzę, że się zaopatrzyłeś. - Wskazałem na alkohol, który właśnie stawiał na blacie kuchennym.
-A ty co tak stoisz? Pomógłbyś, a nie stoisz jak kołek. - Czy on czasem myśli? Przecież wszystko było w miarę ogarnięte.
-Poradziłeś sobie bez mojej pomocy. - Uśmiechnąłem się.
-No co ty. To jeszcze połowa nie jest. Chodź, pomożesz mi wszystko wynieść z samochodu. - Moje oczy zrobiły się jak pięciozłotówki.
-Przecież ci mówiłem, że to będzie mała imprezka. Nie mam zamiaru się uchlać do nieprzytomności. Diana jutro wraca i znając ją zrobi to z samego rana. - Manuel odwrócił się w moją stronę i popatrzył jak na kosmitę.
-Co ty się tak nią przejmujesz, przecież jesteś u siebie. - Zrobił chwilę przerwy. - Poza tym zaprosiłem jeszcze paru znajomych. - Powiedział, jakby to było coś oczywistego, a tak naprawdę nie był u siebie i nie miał prawa zapraszać nikogo do mojego domu bez mojej zgody. Trudno, teraz już nic na to nie poradzę.
-Ile ich będzie? - Spojrzałem pytająco, czekając aż mi odpowie.
-No nie dużo. - W jego przypadku nie dużo kończyło się chyba na stu.
-Ile? - Ponowiłem swoje pytanie. Unikał odpowiedzi na nie, więc zaczynałem się trochę obawiać.
-Dobra, zobaczysz jak zaczną niedługo przychodzić. A teraz mi pomóż, bo się nie wyrobimy. - Wyszedłem przed dom i stanąłem przed samochodem Manuela. Otworzyłem bagażnik i się przeraziłem. Cały był zapakowany po brzegi w różnego rodzaju alkoholu.
-Czyś ty oszalał? Kto to wypije? - Po chwili zauważyłem, że tylne siedzenia też są nieźle zawalone.
-Nie dramatyzuj. Przecież ja na to kasę wydałem, a nie ty. - Teraz rozumiem czemu Manuel nie ma dziewczyny, przecież żadna by z nim nie wytrzymała.
Ogarnęliśmy już naprawdę chyba wszystko. Stwierdziłem, że muszę się jeszcze wykąpać, przecież nie należy witać gości będąc nie umytym. To by źle świadczyło o mnie. Manuel obiecał, że nie wysadzi mojego mieszkania w kosmos i mogę być spokojny. Udawałem, że mu wierzę. Pobiegłem szybko do mojego pokoju. Wybrałem swoje ulubione spodnie i kuszulę, i szybko pobiegłem do łazienki. Wziąłem szybki prysznic. Zacząłem się ubierać, gdy usłyszałem głośną muzykę z parteru. Pomyślałem, że albo goście zaczęli się schodzić, albo Manuel testuje sprzęt. Wolałem tą drugą opcję, ale kiedy zszedłem na dół, prawdziwa okazała się ta pierwsza. Dom był przepełniony ludźmi. Połowy z nich nawet nie znałem. Wodziłem wzrokiem w poszukiwaniu któregoś z chłopaków z kadry. Ujrzałem Gregora i od razu do niego podszedłem.
-Wiesz może skąd się tutaj wzięło tyle ludzi? - Zapytałem, ale odpowiedź nasuwała mi się tylko jedna.
-Manuel. Gdzie on w ogóle poznał tych wszystkich ludzi?
-Pytanie tylko, czy chcemy wiedzieć... - Przerwał mi Fettner.
-Nie przesadzajcie, oni są spoko. - Pozostawię to może bez komentarza. - Trzymaj Stefan, napij się, zasłużyłeś. - Tak też zrobiłem.
Byłem co raz to bardziej pijany. Zadzwoniłem do Diany i sądząc po tym, jak ze mną rozmawiała, a później jeszcze słowa Michaela, to musiałem im w czymś przerwać. Nie będę dalej drążyć tematu. Mam tylko nadzieję, że za dziewięć miesięcy nie będę musiał bawić się w niańkę. Później jeszcze dzwoniłem do mojej kuzynki kilka razy, ale nie odbierała. Cały czas odrzucała połączenia. Gdy było już grubo po północy, wszyscy pomału zaczęli się schodzić do swoich domów. Zostali tylko chłopaki z kadry, z którymi dalej piłem, aż urwał mi się film.
(Diana)
Leżałam na łóżku z Michaelem i rozmawialiśmy. W pewnym momencie zaczął wydzwaniać Stefan. Dzwonił chyba z trzynaście razy, ale za każdym razem odrzucałam połączenia. Nie miałam zamiaru z nim gadać, tym bardziej, że teraz pewnie siedzi upity prawie do nieprzytomności. Na dodatek wszystkiemu pewnie będzie się przysłuchiwał wścibski Manuel.
-Może odbierzesz? Może się coś stało? Bez powodu by chyba tyle razy nie dzwonił. - Spojrzałam na mojego chłopaka. Zastanowiłam się chwilę zanim odpowiedziałam.
-Dobra odbiorę jak tylko zadzwoni, ale od razu na wstępie mówię, że to nie będzie miła rozmowa. - Michi popatrzył na mnie czule. - Czemu mi się tak przyglądasz?
-Bo jesteś słodka nawet gdy się złościsz. - Pocałował mnie w usta, ale szybko się od niego oderwałam.
-Czyli chcesz mi powiedzieć, że jesteś ze mną tylko dlatego, bo uważasz, że jestem ładna? - Lubiłam zgrywać przed nim obrażoną. Później tak słodko umiał mnie przepraszać.
-Wiesz, że nie to miałem na myśli. - Szepnął mi do ucha.
-Chyba za dobrze mnie znasz. - Ten chłopak potrafił czytać mi w myślach. Czasami aż się tego obawiałam.
-To chyba dobrze. - Kiwnęłam tylko głową. Po chwili mój telefon się ponownie rozdzwonił. Spojrzałam na Michaela.
-Odbiorę, może się w końcu odczepi. - Zaśmiałam się, ale wcale mi nie było do śmiechu. Chwyciłam telefon do ręki i bez wahania zaczęłam swój monolog. - Debilu, przestań wydzwaniać bez przerwy. Mam cię dość! Chcę pobyć trochę z Michaelem, a ty co robisz? Przeszkadzasz nam, i wiesz co? Masz niezłe wyczucie czasu, no naprawdę. Stefan, jutro się widzimy, więc niepotrzebnie tyle wydzwaniasz, poza tym jesteś pijany i Manuel... - Przerwał mi głos mojego rozmówcy.
-Córciu. - Westchnęła moja rozmówczyni.
-Mama? - Szybko z pozycji leżącej przeniosłam się do pozycji siedzącej. Doskonale widziałam minę Michaela. Próbował się powstrzymywać od śmiechu.
-Mama, mama. - Powiedziała.
-Przepraszam, myślałam, że to Stefan. - Pomimo tego, że ostatnio nie układało nam się dobrze, to kochałam moich rodziców, a teraz myślałam, że się spalę ze wstydu.
-No dobrze, ale co to za Michael. Pamiętaj, że babcią jeszcze nie chcę być. - Wstałam momentalnie z łóżka i zaczęłam kręcić się po pokoju.
-Jaką babcią? O czym ty w ogóle mówisz? A poza tym to ja będę decydować, kiedy zostanę matką, a nie ty. - Dobra, może trochę za bardzo się uniosłam.
-A ten Michael to twój chłopak?
-Tak, a co?
-Nic, po prostu uważam, że Lukas był idealną partią dla ciebie. - Myślałam, że dała już z nim spokój, ale się myliłam.
-Znowu zaczynasz? Jak tak bardzo ci się podoba, to się z nim hajtnij, a mnie zostaw w spokoju. - Szybko się rozłączyłam i odłożyłam telefon na miejsce.
Jak się podoba?