-...i wtedy już nie wytrzymałam, i go pocałowałam. - Siedziałam właśnie z Marisą w kawiarni i dokładnie jej opowiadałam o wydarzeniach ostatniej nocy.
-Jejku, tak się cieszę, że znów jesteście razem. - Powiedziała z rozmarzeniem. - Stefan już wie?
-Jeszcze nie i na razie nie chcę żeby wiedział. - Odstawiłam filiżankę z kawą delikatnie na bok, po czym złapałam Marisę za ręce. - Mam do ciebie prośbę. - Zrobiłam krótką pauzę, a dziewczyna pokiwała głową abym kontynuowała. - Zachowasz na razie mój i Michaela związek w tajemnicy?
-No dobrze. Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć. Powiesz mi chociaż dlaczego chcesz to ukryć? - Pomyślałam chwilkę od czego mam zacząć swoją wypowiedź.
-To nie takie proste do wytłumaczenia. - Westchnęłam. - Przez ostatni czas nie było między nami dobrze. Sama o tym najlepiej wiesz. Doszliśmy do wniosku, że najpierw musimy wszystko odbudować i przywrócić do ładu zanim publicznie pochwalimy się, że jesteśmy razem.
-Wiesz, że nie będzie łatwo tego ukryć.
-Wiem, ale to nie na długo, więc powinno się udać.
-Będę trzymać za to kciuki. - Zrobiła krótką przerwę. - Kiedy się w końcu tego pozbędziesz?- Wskazała na moje czoło, na którym nadal znajdował się opatrunek.
-W poniedziałek. Tak szczerze to trochę się boję, że będzie bolało. - Skrzywiłam się na samą myśl o tym.
-Pamiętaj, że jakby co to zawsze mogę trzymać cię za rękę i dodać trochę otuchy. - Puściła w moją stronę oczko. - Idziemy? - Poderwała się z miejsca a ja tuż za nią.
Wyszłyśmy z kawiarni i od razu uderzyły w nas ciepłe promienie słoneczne. Automatycznie przymrużyłam oczy, by po chwili wyciągnąć z torebki okulary przeciwsłoneczne. Odprowadziłam kawałek Marisę, a następnie sama udałam się do swojego domu, ponieważ musiałam wziąć ważne dokumenty i pojechać na rozmowę z trenerem.
Weszłam do dużego budynku i rozejrzałam się dookoła, nie wiedząc, w którą stronę powinnam pójść. Postanowiłam pójść prosto przed siebie i poszukać drzwi z odpowiednią nalepką. Na moje szczęście akurat jedno z pomieszczeń opuszczał jakiś mężczyzna, więc postanowiłam go poprosić o wskazanie drogi.
-Przepraszam, czy wie pan może, gdzie zastanę trenera? - Dosyć młody mężczyzna spojrzał na zegarek, a po chwili odpowiedział na moje pytanie.
-Jego gabinet jest na samym końcu korytarza, ale obecnie trwa trening, więc podejrzewam, że tam właśnie się znajduje. Proszę poczekać, zaraz go zawołam. - Dał znać rękami, żebym nigdzie się nie ruszała, a po chwili już go nie było.
Spacerowałam sobie w kółko delikatnie poddenerwowana. Nie byłam do końca pewna, czy mam tę pracę, czy może nie. W prawdzie Stefan mówił, że tak, ale nie do końca chce mi się wierzyć. Boję się, że ze względu na małe doświadczenie zawodowe, mogę nie otrzymać tej posady. Moje rozmyślania przerwał dźwięk stawianych kroków. Momentalnie przywołałam się do porządku i spojrzałam w stronę zbliżającego się człowieka. Miał na sobie zielony t-shirt i czarne spodenki. Całość dopełniała czarna czapka z daszkiem oraz duża ilość log. Na pierwszy rzut oka wyglądał dosyć przyjaźnie. Pomimo tego delikatnie powiedziawszy się stresowałam. Mężczyzna obdarzył mnie krótkim spojrzeniem, po czym otworzył drzwi i kiwnął głową abym weszła.
-Usiądź. - Powiedział z wyczuwalnym zmęczeniem. Jak mu się nie chce ze mną teraz rozmawiać i ma zamiar cały czas zachowywać się tak, jak się zachowuje to mógłby chociaż powiedzieć, żebym przyszła innym razem. - Nawet nie zdajesz sobie sprawy jakie to wszystko jest męczące. - Zmarszczyłam lekko brwi, nie wiedząc o co chodzi.
-Co konkretnie?
-A wszystko. - Machnął rękami i usiadł naprzeciwko mnie. - Te ciągłe przebywanie z chłopakami na treningach, doradzanie im, pomaganie w wyciąganiu wniosków... I choćbym nie wiem jak się starał to efekty i tak są takie same.
-Chyba nie chce pan powiedzieć, że słabe? - Zapytałam ze zdziwieniem.
-Broń Boże. Po prostu nie widzę dalszych postępów. Mam wrażenie, że wszystko się zatrzymało w pewnym momencie i zamiast do przodu, wszystko stoi w miejscu. Poza tym teraz będzie sezon olimpijski i wszystkie ekipy będą jak najlepiej przygotowane. Nie wystarczy jedynie dobra forma, ona musi być znakomita, żeby wybić się w górę. - Chwilkę zamyśliłam się na tym, co powinnam odpowiedzieć. Spojrzałam na trenera. Przypatrywał mi się uważnie, jakby czekał na jakąś reakcję z mojej strony. Po krótkiej panującej ciszy postanowiłam w końcu się odezwać.
-A mi się wydaje, że właśnie w tym tkwi błąd. - Kuttin przysłuchiwał mi się z zaciekawieniem. - Nie powinno się oglądać na innych. To tylko budzi większą presję wśród zawodników a tym samym gorsze wyniki. Należy robić swoje i skupiać się na oddawanych skokach, żeby dopracować wszystkie detale w jak najlepszy sposób. Jeżeli zawodnik będzie miał w głowie tylko to, że musi tak skakać, żeby wygrać, to ciężko mu będzie coś osiągnąć. Strach przed nieosiągnięciem założonego celu weźmie górę a przy okazji wpłynie negatywnie na psychikę zawodnika, dlatego nie powinien pan stawiać przed nimi takich celów. Oczywiście forma jest ważna, ale należy ją budować powoli, małymi kroczkami. - Skończyłam mój monolog i dopiero zdałam sobie zdanie, że delikatnie skrytykowałam postawę trenera. Spojrzałam niepewnie na Kuttina i nie wiedziałam, czy mam jak najszybciej stąd uciekać, czy nie. - To tylko moje zdanie. - Dodałam ciszej.
-I prawidłowo. - Klasnął w dłonie. - Masz tę pracę. - Ożywił się i stał się jakby innym człowiekiem, bardziej radosnym, uśmiechniętym. A więc co? Tylko udawał? Chciał sprawdzić moją reakcję? Nic z tego nie rozumiem.
-Naprawdę? - Zapytałam niekontrolowanie, na co tylko pokiwał głową.
-Właśnie szukałem kogoś takiego, kto nie boi się wytknąć błędu nawet trenerowi. - Zaczął szukać czegoś na biurko, aż w końcu wziął do ręki jakąś teczkę. - Tutaj mam wstępny projekt umowy. Co do wynagrodzenia to myślę, że się jakoś dogadamy. - Wręczył mi do ręki papiery.
-Dziękuję. Miałabym jeszcze jedną małą prośbę. - Pokiwał głową abym mówiła. - Czy mógłby pan zachować narazie w tajemnicy to, że będę tu pracować? Chodzi o to, że znam osobiście większość sportowców i chciałabym im zrobić taką niespodziankę.
-W porządku, nie ma problemu. - Rozmawialiśmy jeszcze chwilkę, a potem pożegnaliśmy się i udałam się w stronę drzwi. Nacisnęłam klamkę i wyszłam na korytarz.
Ogólnie rzecz biorąc miałam takiego farta, że wpadłam prosto na chłopaków wracających z treningu. A wszystko szło już tak fajnie. Mieli się o niczym nie dowiedzieć... ale chwila, jeszcze nie wszytko stracone.
Hejka, jestem z nowym rozdziałem. (Tak, jeszcze żyję.) A więc dzisiaj trochę krótko i nudno, ale postaram się, żeby w następnych już było ciekawiej ;)