niedziela, 10 września 2017

Rozdział XXV

Leżę sobie właśnie w szpitalnym łóżku i się strasznie nudzę. Michael nie odstępuje mnie na krok, bo jak to on twierdzi, mogę uciec. W sumie ma rację. Muszę tylko poczekać aż pójdzie do łazienki lub uśnie i droga wolna. Jestem na niego wkurzona, że mnie tu w ogóle przywiózł. Gdyby nie on to byłabym pewnie teraz w moim domu, a tak to teraz muszę leżeć na tym niewygodnym łóżku, na którym nie da się nawet na bok przekręcić, bo jest strasznie małe. Zdecydowanie nie równa się z moim dwuosobowym, które mam w domu.
-Nadal jesteś zła na mnie? - Od samego początku, gdy coś do mnie mówił, starałam się go olewać. Z czasem odpuścił, ale najwyraźniej teraz znowu postanowił spróbować nawiązać ze mną kontakt.
-A myślisz, że nie powinnam? Po co mnie tu przywoziłeś? Jestem przecież zdrowa. Może następnym razem mnie od razu do psychiatryka zawieziesz?
-Proszę cię, nie dramatyzuj. - No tak, zdanie wypowiadane przez typowych facetów. - Będziesz tu niecałą dobę tylko. Pragnę ci uświadomić, że ja dosyć często muszę przechodzić różne badania i inne tego typu rzeczy, więc weź się w garść i nie zachowuj się jak dziecko. - Wywróciłam tylko oczami i dopiero teraz zorientowałam się, że nie mam telefonu. Musiałam go pewnie zostawić w torebce, która znajduje się w moim aucie.
-Mogę telefon? - Popatrzył na mnie chwilę, jakby był w szoku, że w końcu normalnie się do niego zaczęłam odzywać. - Poprzedzając twoje pytanie to swój najprawdopodobniej zostawiłam w torebce, a muszę wiedzieć co się w końcu dzieje na świecie, bo inaczej się tu całkiem zanudzę. - Westchnął tylko i wyjął z kieszeni komórkę, po czym mi ją wręczył. Odblokowałam ekran i zobaczyłam swoje zdjęcie na tapecie, gdy śpię. No po prostu świetnie...
-Tylko nie wypisuj na moich portalach społecznościowych żadnych głupot, bo kiepsko się to skończy. - Hmm... cóż za świetny pomysł podsunął mi pan Hayboeck. Niestety chyba jednak go nie zrealizuję i to nie przez to, że się go boję, tylko po prostu nie chcę psuć mu reputacji.
-Za kogo ty mnie masz? Ja jestem aniołkiem i nigdy bym czegoś takiego przecież nie zrobiła. No chyba, że bardzo chcesz to mogę się poświęcić i jeden jedyny raz wykręcić taki numer. - Otworzył szeroko oczy, niczym sowa i pokręcił przecząco głową.
Posiedziałam trochę na Facebooku i poczytałam trochę głupot, po czym postanowiłam "iść spać". Oczywiście wcale takiego zamiaru nie miałam, ale stwierdziłam, że skoro jest już ciemno, a osobnik siedzący po mojej lewej stronie pomyśli, że śpię, to w końcu sam to uczyni, a ja w tym czasie będę mogła na spokojnie stąd wyjść. Gdybym miała tu nocować to chyba w życiu bym się nie wyspała. Ba, nawet oka bym nie zmrużyła.
Było około dwudziestej trzeciej. Otworzyłam delikatnie oczy, żeby sprawdzić, czy Michael śpi. Ku mojemu zdziwieniu wyglądało na to, że tak właśnie jest. Cóż, jeżeli teraz spróbuję wstać, to może się okazać, że wcale nie śpi i nic z tego. Natomiast jeżeli na prawdę usnął, to odwlekanie mojego planu nie jest najlepszym pomysłem. Jakbym nie postąpiła to i tak istnieje jakieś ryzyko.
-Uniosłam delikatnie kołdrę do góry, aby móc po cichutku wstać z łóżka. Szybko przebrałam się w swoje ubrania, a szpitalne "coś", podobne do piżamy zostawiłam na łóżku. Ubrałam swoje baleriny i powoli, niczym jakiś detektyw zaczęłam przemieszczać się do drzwi. Delikatnie nacisnęłam klamkę. Wszystko szło jak najlepiej, dopóki przy otwieraniu drzwi, one lekko nie zaskrzypiały. Zastygłam jak posąg nadsłuchując, czy przypadkiem Michael się nie zbudził. Szczęście mi dopisywało i byłam już na korytarzu. Niestety w swoim planie nie przewidziałam spotkania pielęgniarki, która mogłaby mnie rozpoznać.
-Przepraszam, a pani nie powinna teraz leżeć w sali? - Spróbowałam udawać, że nie słyszę. - Halo, mówię do pani. - Nie ustępowała.
-A to do mnie. - Dobra, robię z siebie idiotkę. Przecież nikogo więcej tu nie ma. - Pomyliła mnie pani z kimś. - Pierwsza wymówka jaka wpadła mi do głowy.
-Nie sądzę. - Pokręciła głową. - Proszę wracać do sali, bo pójdę po ordynatora. - Pff... i ja mam się bać? Co to to nie.
-Najwyraźniej pomyliła mnie pani z moją siostrą bliźniaczką, która leży właśnie w tamtej sali, a ja byłam przywieźć jej czyste ubrania na przebranie, bo jutro wychodzi. - Kurcze, jak dobrze, że mam dar radzenia sobie w ciężkich sytuacjach. Szkoda, że tylko w takich, a nie uczuciowych. - Mogę już iść? - Kiwnęła tylko głową i poszła dalej. To był dla mnie znak, że musiałam jak najszybciej opuścić to więzienie, bo coś czuję, że ta pielęgniarka nie odpuści i dobrze sprawdzi, czy jej przypadkiem nie oszukałam.
Pobiegłam do windy, którą natychmiast zjechałam na dół, a następnie wyszłam szybko ze szpitala, aby udać się w jakieś bezpieczne miejsce, gdzie nikt nie będzie mi kazał wracać do tego okropnego miejsca. Udałam się na przystanek autobusowy, aby móc jakoś wrócić do domu. Najbliższy odjazd był dopiero za czterdzieści pięć minut. No to sobie trochę poczekam. Usiadłam na ławce i przyciągnęłam do siebie nogi, aby było mi cieplej. Jak na złość zaczął padać deszcz. Dobrze, że przynajmniej jest tu dach, bo inaczej bym pewnie zmokła.
(Michael)
Postanowiłem, że nie opuszczę Diany na krok. Doskonale wiem, że miewa czasem zwariowane pomysły, a z tego co zauważyłem to boi się szpitali i wcale bym się nie zdziwił gdyby postanowiła stąd uciec. Z tego powodu muszę ją pilnować, ponieważ musi zostać do jutra na obserwacji. Rano będzie miała ponownie przeprowadzane niektóre badania. Na prawdę mam nadzieję, że nic jej nie jest, ale w dzisiejszych czasach to nigdy nie wiadomo. Należy być przygotowanym na wszystko. Doskonale wiem, że przekładanie jakiś badań, może mieć złe skutki, dlatego tak bardzo zależy mi na tym, aby tu jeszcze chwilę została.
Ostatnio zdałem sobie sprawę, że mimo wszystkiego tego, co się wydarzyło ja nadal ją kocham i wątpię, żebym kiedykolwiek o niej zapomniał. Będę starał się jakoś wszystko naprawić, w innym przypadku nie nazywam się Hayboeck. Chłopaki, a w szczególności Stefan dali mi ostatnio dużo do myślenia i przyznam szczerze, że mieli rację, a ja jak zwykle okazałem się mało inteligentny.
Siedziałem sobie tak na krześle i wpatrywałem się w śpiącą dziewczynę. Wyglądała tak słodko... W pewnym momencie moje powieki zaczęły robić się odrobinę cięższe. Z minuty na minutę coraz bardziej. Przymknąłem je na moment, aby chwilkę odpocząć, jednakże nie miałem zamiaru spać. Niestety z reguły każdy tak sobie powtarza, że nie uśnie, bo przecież ma pełną świadomość nad tym co się dzieje  itp. Po chwili jednak zasypiamy nie wiedząc nawet kiedy. Później gdy się budzimy, bywa tak, że jesteśmy źli, bo coś nas przykładowo ominęło. U mnie było podobnie. Obudziło mnie lekkie szturchnięcie. Z początku myślałem, że to Diana, ale coś mi jednak nie pasowało. Gdy zdałem sobie sprawę, że usnąłem, momentalnie się zerwałem. Spojrzałem na pielęgniarkę, a następnie na puste łóżko. Szybko dotarło do mnie, że moje podejrzenia się sprawdziły i wybiegłem ze szpitala, kierując się do samochodu. Nie wiedziałem do końca gdzie mam jechać, ale postanowiłem po prostu rozejrzeć się, czy nie ma jej gdzieś w pobliżu.
Hejka ;) Jestem po krótkiej przerwie związanej z powrotem do szkoły. Wiem, że od dłuższego czasu cała akcja jest trochę zepsuta. Chyba od ponad dziesięciu rozdziałów bohaterowie są skłóceni i pewnie nikomu się aż tego nie chce czytać. Ogólnie miałam fajny pomysł na ich pogodzenie, ale stwierdziłam, że za długo jeszcze trzeba do niego czekać, więc może zrealizuję go w moim drugim opowiadaniu, albo jakoś w tym mi się to później uda. Nie wiem jeszcze. Postanowiłam, że w następnym rozdziale bohaterowie wiele sobie wyjaśnią i może się odrobinę pogodzą. Nie wiem, wszystko okaże się, gdy zacznę pisać, a tymczasem pozdrawiam wszystkich i wysyłam Wam buziaki :* Do następnego :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz