(Michael)
Leżę sobie właśnie na łóżku z rękami na karku. Na nosie mam moje ulubione okulary przeciwsłoneczne, z którymi w wakacje się nigdy nie rozstaję. Czekam właśnie na moją księżniczkę, która się szykuje do wspólnego wyjścia na plażę. Leżę już tak z pół godziny, gdy nagle dochodzi do mnie dźwięk zamykania drzwi.
-Już. - Usłyszawszy jej głos momentalnie uniosłem głowę, aby na nią spojrzeć. Ubrana była w zwiewną sukienkę w kwiaty, w której wyglądała po prostu bosko. - Ej, już mi się tak nie przyglądaj, tylko wstawaj i idziemy. - Zaśmiała się, co też ja uczyniłem.
-Kiedy tak trudno przerwać jak ma się obok taką piękną dziewczynę. - Posłałem w jej stronę buziaka.
-Uważaj, bo moja samoocena za bardzo pójdzie w górę. - Podeszła do swojej torebki i zaczęła czegoś w niej szukać. Wstałem z łóżka i przytuliłem ją od tyłu.
-Kocham cię. - Szepnąłem jej do ucha. Po tych słowach odwróciła się w moją stronę i ściągnęła mi okulary, po czym spojrzała mi w oczy.
-Ja ciebie też. - Usłyszawszy jej słowa pocałowałem lekko jej wargi, ale ona po chwili pogłębiła pocałunek. Kiedy już się oderwaliśmy od siebie, założyliśmy nasze okulary przeciwsłoneczne i udaliśmy się na plażę.
(Diana)
-Kotku, chodź. Woda jest cudowna. - Powiedział Michi, idąc w moją stronę. Oczywiście ja wolałam się trochę poopalać, póki mam na to okazję. Od kiedy pamiętam to zawsze kochałam ten gorąc padający na moje ciało. Nigdy nie rozumiem ludzi, którzy tego nie lubią. Plaża to jest miejsce, gdzie można swobodnie wypocząć, a przy okazji się nieźle opalić.
-Wolę sobie zostać tutaj, ale jak ty chcesz iść to śmiało. - Uśmiechnęłam się słodko, ale dobrze wiedziałam, że go i tak nie przekonam. No cóż, chociaż spróbuję. Może akurat jakimś cudem mi się uda. Moje plany popsuły magiczne słowa, które wypowiedział blondyn do mojego ucha, a brzmiały: "Jak pójdziesz ze mną popływać to później pójdziemy na lody". Przyznaję się. Przekupił mnie tym jakbym była małym dzieckiem. - No niech ci będzie. Powiedzmy, że się zgadzam. - Złapałam go za rękę i pociągnęłam w stronę wody.
-To gdzie idziemy na te lody? - Zapytałam kiedy szliśmy w stronę hotelu.
-Tam jest jakaś budka. Chodźmy. - Kiwnęłam tylko głową i ruszyliśmy w tamtą stronę. Po chwili Michael nagle się zatrzymał.
-Co jest? - Spytałam niepewnie. Nie rozumiałam co się dzieje. Przez głowę przechodziło mi milion myśli na sekundę.
-Nic. Po prostu chodźmy stąd. Przyjdziemy innym razem. - Złapał mnie za rękę i zaczął iść w przeciwną stronę. Zrobiłam może trzy kroki i się zatrzymałam. Nie miałam najmniejszego zamiaru iść gdziekolwiek, póki mi niczego nie wyjaśni. Skrzyżowałam ręce i przymrużyłam lekko oczy. Musiałam wyglądać zabawnie, ale to się teraz nie liczyło. - Czemu nie idziesz? - Zapytał, jakby to było teraz najważniejsze.
-Wytłumacz mi o co chodzi, bo nie bardzo rozumiem. - Hayboeck wywrócił oczami, czym jeszcze bardziej mnie zirytował.
-Już i tak za późno. - Spojrzał w przestrzeń znajdującą się za mną. Skierowałam wzrok w to samo miejsce i ujrzałam dwóch mężczyzn zmierzających w naszym kierunku.
-Cześć Michael. A co ty tu robisz?
-Przyjechałem na wakacje z moją dziewczyną. - Mówiąc ostatnie słowa, przyciągnął mnie bliżej siebie.
-Nie rozumiem cię. Hilde i Gangnes są na prawdę bardzo mili. - Powiedziałam, gdy skończyliśmy już z nimi rozmawiać. Zapoznałam się z Tomem i Kennethem. Zaprosili nas wieczorem do pobliskiego klubu, więc się zgodziłam. Michi nie protestował, a teraz jak oni poszli to wielce obrażony. Gorzej niż z babą w ciąży. Idziemy właśnie do hotelu, a właściwie to on, bo ja muszę praktycznie biec, żeby dotrzymać mu kroku. - Mógłbyś trochę zwolnić? Nie mam takich długich nóg jak ty. - Nie reagował na moją prośbę, więc stwierdziłam, że nie będę się nim przejmować. On może olewać mnie, to ja jego. - Świetnie! Najwyżej się zgubię! - Krzyknęłam i usiadłam na pobliskiej ławce. Mój chłopak w końcu się mną zainteresował. Usiadł obok mnie nic nie mówiąc. Między nami długo panowała cisza. Starałam się na niego nie patrzeć, w końcu to on powinien pierwszy zacząć rozmowę. Widziałam jedynie kątem oka jak bawi się palcami u rąk. Nie wiem dokładnie ile tak siedzieliśmy, ale w końcu się doczekałam.
-Przepraszam. - Szepnął. Cały czas patrzyłam w przestrzeń przede mną. Na razie nie chcę łapać z nim kontaktu wzrokowego. - Imprezowanie z nimi to na prawdę nienajlepszy pomysł. Wydaje ci się, że wypiłaś jednego drinka, a w rzeczywistości było tego o wiele więcej. Zdecydowanie za dużo. - Zrobił krótką pauzę. - Jeżeli na prawdę chcesz się z nimi spotkać to pójdę z tobą. Tylko się nie gniewaj na mnie. - Dotknął dłonią mojego policzka i przekręcił moją twarz tak, abym na niego spojrzała. - Uwierz mi, że zależy mi na tobie. - Spojrzał mi prosto w oczy, po czym złożył krótki pocałunek na moich ustach. Chwilę się wahałam co mam mu powiedzieć.
-Kocham cię. Następnym razem mów mi od razu o wszystkim, żeby potem nie było takiej sytuacji.
-Obiecuję. - Musnął mój policzek. - Chodźmy już. Skinęłam głową na jego propozycję.
(Stefan)
Spacerowałem po całym domu chyba już od ponad godziny, próbując dodzwonić się do Diany bądź Michaela, ale gołąbeczki oczywiście nie odbierają. Niech no tylko ich spotkam. Ja się tu zamartwiam, a oni mają to gdzieś. Czy to jest w ogóle dopuszczalne? Przecież ja tu nerwicy dostanę. A co, jeżeli coś się stało? Tfu, wypluj to. Michael jest odpowiedzialny. Chociaż... Jakby się tak głębiej zastanowić... Moje rozmyślanie przerwało pukanie do drzwi. Najpierw chciałem udawać, że mnie nie ma, ale słysząc ciągłe stukanie, postanowiłem w końcu otworzyć. Rzuciłem telefon na sofę, tak, że po chwili i tak wylądował na podłodze, ale nie chciało mi się już go podnosić. Zrobię to później. Podszedłem do drzwi i po chwili je otworzyłem. To co tam ujrzałem, a raczej kogo osłupiło mnie totalnie. Stała przede mną brunetka, z którą jakiś czas temu się rozstałem. Moje serce ponownie zabiło na jej widok, a wydawałoby się, że udało mi się już poukładać wszystko na nowo. Tymczasem ona znowu staje na mojej drodze.
-Marisa? - Dziewczyna kiwnęła głową. - Wejdź. - Momentalnie odsunąłem się w bok, aby zrobić jej trochę miejsca.
-Dzięki. - Uśmiechnęła się nieśmiało. - Możemy porozmawiać? - Zdziwiło mnie to trochę. Od naszej ostatniej kłótni nie odezwała się do mnie słowem. Nie odpowiadała na wiadomości ode mnie. Zmieniła nawet numer telefonu.
-Pewnie. Czuj się jak u siebie. Napijesz się czegoś? Kawy? Herbaty? Soku? - Chciałem wymieniać dalej, ale przerwała mi, mówiąc, że woda wystarczy. Podałem jej szklankę z cieczą i usiadłem obok niej na kanapie. - O czym chciałaś porozmawiać? - Zapytałem, bo widziałem dobrze, że się trochę stresuje.
-Przemyślałam wszystko. Chciałabym cię przeprosić. - Spojrzała na mnie, a ja byłem zaskoczony. Byłem pewien, że tkwi w przekonaniu, że to ja powinienem prosić o wybaczenie. - Wiem, nie powinnam całkowicie się od ciebie odcinać. Przez tą przeklętą awanturę pewnie teraz mnie nienawidzisz i masz do tego całkowite prawo. Nie powinnam urządzać ci tej sceny zazdrości. Zniszczyłam przez to nasz związek. - Zauważyłem, że po jej policzku spływa pojedyncza łza. Tyle wystarczyło, aby zapomnieć o przeszłości.
-Ciii... Nic już nie mów. - Przytuliłem ją do siebie. - Zapomnijmy o wszystkim. Zacznijmy wszystko od nowa. Co ty na to? - Zaproponowałem, ponieważ nadal ją kocham. Gdy ją ujrzałem wszystkie wspomnienia wróciły, każda chwila spędzona razem.
-Myślisz, że się uda?
-Nie dowiemy się póki nie spróbujemy. - Pocałowałem ją namiętnie w usta, co odwzajemniła.
Witam po długiej nieobecności, za którą przepraszam. Jest tu ktoś jeszcze? Postaram się, aby następny rozdział pojawił się szybciej niż ten.